Nie układa nam się z Zosinym tatą zupełnie. To tak czasem chyba jest, że wciąż można kogoś kochać ale można nie potrafić z nim szczęśliwie być w związku. I to dobija jeszcze bardziej.
Na razie ja tu w Polsce, mąż w UK, spłaca biedak za nas różne kredyty i próbuje wyjść dla nas na prostą. Tęsknimy mocno, ale jednocześnie bardzo cierpimy świadomi jak bardzo oddaliliśmy się od siebie w naszym małym świecie.
Chciałabym wyć przez megafon, że TAK, że KOCHAM i że przecież wszystko się JAKOŚ UŁOŻY!! ale to 'jakoś' nie jest tak łatwo odnależć gdy każdy gest i każde słowo i każde spojrzenie to tęsknota za tym co było i możliwe, że już nigdy nie powróci?