Zostały nam dwa dni + do tej umownej daty a mnie zżera szereg różnych emocji.
Od strachu, że coś może byc nie tak lub że nie poradzę sobie podczas porodu, po różne wzruszenia i ekscytację. Dziś u położnej miałam podwyższone ciśnienie, jutro ide znów zmierzyć. Nawet taka mała rzecz wyprowadziła mnie z równowagi i przyprawiła o najczarniejsze myśli i płacz.
Nie ma godziny żebym nie pomyślała o tym jak to będzie, kiedy poczuję pierwsze skurcze i jak to będzie gdy mała sie urodzi. Jak sobie poradizmy jako rodzice. Setki mysli na sekundę i zero konkretnej odpowiedzi. Mam wrażenie jakbyśmy czekali na wielkie trzęsienie ziemi które w jeden dzień kompletnie przewróci wszystko do góry nogami i zmieni nasze życie zupełnie. Wiem, że jest to dobra zmiana, ekscytująca i że pewnie za niedługo będę się dziwić jak wyglądał mój świat PRZED Zosią ale na razie jest to troche jak wyprawa w jakieś ciemne nieznane miejsce z kilkoma podmokłymi zapałkami zamiast solidnej latarki.
Pozostawiając emocje na boku, trzy razy dziś spacerowałam z mężem, skakałam na piłce i w planie było jeszcze coś ale mąż właśnie zmęczony na kanapie usnął... nie dziwie się bo praca i podtrzymywanie mnie na duchu męczące jest:) Na tapecie są znów pomidory, po 4-5 dziennie - nie mam pojęcia dlaczego. Waga urosła już pewnie do gigantycznych rozmiarów, jutro spróbuję się zważyć, w lustrze ciężko mi na siebie patrzeć i świadoma jestem, że zrzucanie wagi odbywa sie powolutku i ostrożnie po porodzie. Ale co, ja miałabym nie dać rady??? Na przyszłość i przyszłe ciąże (jeżeli dam sie na kolejne 'skusić') - zdecydowanie muszę pohamować swoje zapędy do słodyczy już od pierwszych tygodni, a nie szaleć tak jak teraz szalałam.
To tyle mądrych przemyśleń na dziś!
Jejku, ja też bym już po ścianach chodziła pewnie... taka niepewność, oczekwianie, strach przed nieznanym. Ale każda z nas da sobie radę i będzie najlepszą mamusią na świecie :D Teraz też już powoli zaczynam myślec o tym, że nasze życie całkowicie, nieodwracalnie się zmieni... Wczoraj nawet jeszcze wymieniłam mężnemu rzeczy, które chcę jeszcze zrobić przed porodem i pojawieniem się na świecie malutkiej...:)
ReplyDeleteTrzymam kciuki, żeby, jak już się zacznie, poszło szybko i sprawnie! :)
Ja mam jeszcze 2 miesiące do porodu a też powoli zaczynam mieć takie przemyślenia... no cóż, nie my pierwsze i nie ostatnie :) Damy radę!
ReplyDeleteJa też uwielbiam słodycze :)
ReplyDeleteAktualnie jestem od jutra w 28 t.c. i przytyłam już 8 kg. A jeszcze 12 t. przede mną. Mam nadzieję, że wagę zamknę na ilości naście a nie dwadzieścia i więcej :)
I mam plan: powynosić wszystkie lustra z domu! Bo nie wiem, jak przetrwam następne 3 miesiące :/
Czekamy na wieści od Ciebie i Zosi! :) POWODZENIA!!!
Jestem przekonana ze sobie poradzisz!;) powodzenia!;*
ReplyDeleteJakoś to będzie
ReplyDeleteA ja uważam, że super wyglądasz i wierzę, że po porodzie każda z nas-młodych mam, szybko wróci do formy, będzie przecież dla kogo się starać. Ja po zapoznaniu się z dietą matki karmiącej mam takie zachcianki jak nigdy w tej ciąży. Ciągle bym pizzę jadła:):)
ReplyDeletePS Zazdroszczę, że tylko 2 dni Ci zostały:):)
Trzymam kciuki:)
ReplyDeleteMną też przed porodem targało mnóstwo emocji, to normalne. Kiedy będziesz już trzymać maluszka w ramionach, cały ten strach i zmęczenie uleci, a zastąpi go niesamowita radość. A kilogramami się nie przejmuj. Ja też jestem uzależniona od słodyczy, na macierzyńskim jem ich chyba jeszcze więcej niż wcześniej, podczas ciąży sporo przytyłam, a teraz dwa miesiące po porodzie bez właściwie żadnych ćwiczeń prawie już wróciłam do poprzedniej wagi. Jedynie co to trochę brzuszek został ale zakupiłam sobie pas poporodowy i już widzę efekty:)
ReplyDeleteWłaśnie już rozejrzałam się za takim pasem, kupie oczywiście dopiero po porodzie. Dzieki za komentarz i za pozytywne rady, buzka
DeleteWezmę sobie Twoje słowa do serca i chowam moją pół kilową pakę toffifi gdzieś dalekooo... mam straszną ochote na słodkosci! owoce nie zastepują mi ich smaku :( przytyłam wprawdzie od wagi startowej 2 kg ale mimo wszystko...
ReplyDeleteTrzymam za Ciebie kciuki! Powodzenia!
2kg kochana to nie jest nic i nie odmawiaj sobie az tak bardzo. Ja narpawde jestem maniaczką słodyczy - kazdy znajomy potwierdzi i moje szaleństwo z czekoladą jest wrecz ciezkie do opisania;) troche jak uzależnienie nikotynowe:D domyślam się że dzidzius po takiej dawce też będzie w tych smakach gustował.... 2kg to super wynik
DeleteEtam! To jedyny czas kiedy mozna jesc i jesc i jesc i nie miac przy tym wyrzutiw sumienia :)
ReplyDeleteZobaczysz jak ladnie wszystkie te kilogramy zejda z Ciebie szybko.
Buzka
PS. cos tak mnie tknelo.... Aga, czy nadal jestes dwupakiem?
Czyzby Zosienka postanowila wyjsc?
DeleteNie nie, Zosia jeszcze siedzi w srodku:)coś mi mówi ze niedługo już, ale na razie żadnych konkretnych znaków:)
DeleteMocno trzymamy kciukaski, żeby wszystko było dobrze:D
ReplyDelete