Monday 26 December 2011

Półmetek!

Dzis wypada nam 20 tydzień, jeszcze tylko drugi raz tyle :))
mam nadzieje, że teraz wiedząc, że wszystko idzie zgodnie z planem i czując dzieciątko w sobie pójdzie już z górki.

A tak poza tym to słodkie świąteczne lenistwo, mnóóóstwo pyszności na stole i mąż słodko stukający w jakąś nową (przeze mnie zresztą kupioną) grę komputerową.... oj nieługo bedzie miał tak czas sobie beztrosko grać:)

Ale niespodzianka!

Notka z piątku - 23 Grudnia


No to już wiemy co tam się kryje w brzuszku:)))

Będziemy mieli córeczke!!! USG poszlo bardzo dobrze, dzidzius sie rozwija prawidłowo i nie było niczego niepokojącego widać. 
Jedynie pani powiedziala ze mam nisko polozone łozysko, ale że w 36 tyg sprawdzą, bo powinno sie razem podnieść w miare jak sie bede rozrastać. Ale tym nie bede sie teraz przejmować.

W sumie spedzilismy na scanie ponad 20min, pani tłumaczyła gdzie jest rączka gdzie nózka, jak serce pompuje krew etc. A dzidzius sie wiercił non stop i nie potrafilismy złapac jakiegos takeigo konkretnego profilowego zdjęcia:) Poza tym byl problem jednak z rozeznaniem płci bo sobie zaplątał między nózki pępowine. NO ale u mnie w pracy dwie koleżanki juz od jakiegos czasu wiedziały po tym jak ostatni raz mnie zeskanowały tylko nie chciałam wiedzieć dopóki nie będziemy razem z mężem. 
Więc juz tak bardzo niecierpliwi i z emocjami sięgającymi zenitu wybrałam numer do mojej koleżaki zeby ona w końcu potwierdziła co to będzie za istotka. No i tatuś i mamusia beda mieli dziewczynke:) pewnie bedzie to córeczka tatusia, bo mąż juz cos wspominał o możliwych amantach naszej córki których on do domu nie bedzie wpuszczał:P

Oto pare zdjątek:

  
i plecami:) :

  

Jestesmy tacy szczęsliwi.
Szczególnie teraz, kiedy zbliżają się swięta, juz czujemy się jakby nas byla trójka, jakbysmy byli juz wieksza rodzinką razem:)
Idę pobuszować w poszukiwaniu czegos dobrego do zjedzenia;) 

Początki

Przenosiny tego bloga z innego serwisu, wklejam to co dotychczas napisalam.

Notka sprzed tygodnia:

Juz dawno planowalam rozpoczecie tego bloga, na ktorym moglabym zapisywac wszystkie nasze doswaidczenia zwiazane z ta pierwsza wspolna ciaza i narodzinami naszego pierwszego malenstwa. Troszke przesuwalam ciagle w czasie rozpoczecie pisania ale w koncu teraz udalo mi sie zasiasc zeby od poczaktu opisac jak to sie zaczelo oraz na bierzaco dzielic sie naszymi doswiadczeniami.
Mam nadzieje ze posluzy nam to w przyszlosci do odswieżenia niezapomnianych wspomnień i kto wie, moze nawet nasze dziecko w przyszlosci siegnie do tej lektury.

Zaczne od tego ze jestem obecnie w 19 tygodniu ciazy. Jeszcze nie wiemy co sie urodzi, dowiemy sie w ten piatek, wiec przed nami kolejne bardzo ekscytujace doswiadczenie! 

Dzisiejszy wpisi bedzie bardzo 'obrazkowy'. Jako ze pracuje w prywatnej klinice, w ktorej usg mam dostepne kiedy tylko chce i za darmo, to pare razy wykorzysrtlam ta mozliwosc, szczegolnie na poczatku gdy troche drżałam o malenstwo i zachowalam pare fotek na mojej komorce z kazdego usg. 

A wszystko zaczelo sie od tego:

  

Szczesliwy tatus od razu zostal powiadomionyprzeze mnie esemesem z tym tez zdjeciem.
Początki malenstwa choc troche burzliwe tojednak byly dla nas latwe. Z zajsciem w ciaze nie bylo zadnych problemow juz popierwszej probie okazalo sie ze trafilismy w dziesiatke. Choc ieprzypuszczalabym ze moglabym juz byc w ciazy ale spoznial mi sie okres i bedacprzy okiazji na wizycie w Polsce zrobilam badanie kriw na ktorym wyszedlpozytwny test. Niestety pare dni pozniej zaczelam krwawic, jak przy okresie iokazalo sie ze niestety zarodek sie nie przyjal. ale sie nie poddalismy.
Po nastepnej probie znow bylam w ciazydoslownie dwa tygodnie po krwawieniu i na szcescie z ta ciaza nie bylo juzzadnychg problemow. Ale mysle ze to wyjasnia dlaczego od samego poczatku takscepytcznie i raczej ostroznie podchodzilam do calej tej sytuacji.

Pierwsze usg mialam zrobione w ok5,5 tygodniu gdzie nie widac jeszcze nic bylo:

  
Wida maly pecherzyk ciazowy, ale bylo to jeszcze za malo by potwierdzic ze znajduje sie tam zarodek. Musielismy byc cierpliwi, ale juz 1,5 tygodnia potem pokazalo nam sie takie male cos:

  

Na ktorym to usg pierwszy raz zobaczylam bijace serduszko i potwierdzilismy ciąze. Zarodek miał 6tygodni i 3 dni i bylismy bardzo szczesliwi. Musze powiedziec ze instynkt matki wlacza sie od razu. Juz od poczatku dostrzeglam ze chocby nie wiem co stalenalabym na glowie zeby tylko chronic ta mala fasolkę. Zauwazylam ze chronie bardzo brzuch np w autobusie gdy ludzie sie przeciskaja miedzy soba zeby przypadkiem nikt mnie nigdzie nie szturchnął.  Mysle ze matka zostaje sie w chwili gdy zobaczy sie te dwie kreski na tescie. Mam tez wrazenie ze mezczyzna zajmuje to troszke dluzej jako ze nie czuja w sobie tej malej istotki i pewnie czuja to bardziej realnie gdy zobacza swoje dziecko juz narodzone. Choc moj maz chyba tak samo jak ja to przezywa i chodzi bardzo dumny:)

Z tych pierwszych paru tygodniu pamietam zwłaszcza ogromne zmeczenie. Doslownie zwykle pojscie do sklepu, czy zrobienie czegos do jedzenia bylo poza moje mozliwosci. Nie mialam na nic energi, ciagle mialam tylko ochote spac i nic nie robic. Nawet po przespanych 10 godzinach nie mialam wciaz sily rano zwlec sie z lozka. Kompletny brak energii, ale z informacji wyczytanych w internecie weidzialam ze jest to bardzo normalna rzecz i wiedzialam ze z czasem minie i zastapi ja wulkan energi.

Poza tez paroma pobolewaniami podbrzusza nie mialam zadnych zwykle odczuwalnych symptomow. Piersi mialam bardzo krotko obolałe, ale juz po paru pierwszych tygodniach mi to przeszlo. Nie mialam praktycznie zadnych nudnosci a juz na pewno zadnych wymiotow, zadnych zawrotow glowy itd. Nie bylo przez to dnia ani nocy zebym sie nie martwila i nie doszukiwala jakis nieprawidlowosci (!!). Wiem ze jestm szczesciara i nie kazda osoba w ciazy musi miec te wszystkie tradycyjne objawy jednak dla mnie byl oto powodem do zmartwienia. Pewnie z powodu tego jaka mam prace i ze na codzien naogladalam sie wiele nieprawidlowosci u kobiet w ciayz oraz przez to ze nasze pierwsze doswiadczenie bylo takie niefortunne moj niepokoj byl ogromny.

Nie sluchalam rad meza i nieraz przesiadywalam (dalej to robie ale o wieeele rzadziej) na roznych forach internetowych porowbujac swoja ciaze do innych osob i doszukujac sie problemow. Biedak, maz nie wiem jak zniosl ten czas ze mna. Nieraz wybuchalam placzem ze cos na pewno jest nie tak. Budzialam sie w srodku nocy macajac swoje piersi i wierzac w to ze na pewno poronie bo nic mnei nie boli...
Jedyne co jest pewne to moje hustawki nastrojow. To byl koszmar, jakby jakis demon we mnie wstapil. Jakbym zupelnie stracila nad soba kontrole i stala sie dla siebie obca osoba. Zwlaszcza w pracy byl oto widoczne, poniewaz glownie odbieram telefony i umawiam pacjentow, nagle stalam sie strasznie opryskliwa i najchetniej rzucalabym sluchawka stale. Znow w innych momentach wzruszalam sie bez powodu. Pamietam ze przychodzilam zp rayc do domu, siadalam na kanapie i potrafilam caly wieczor czytac wzruszajace historie z porodów i plakac godzinami, a potem plakac do sluchawki mezowi. Jednak swiadoma bylam ze i to jest normalne i ze minie z czasem. Choc chwilami ogarniala mnie bzsilnosc wobec wlasnych emocji i reakcji.

Duzo zawdzieczam cierpliwosci meza ktory dzielnie to wszystko znosil. RAz nawet wyszukalam w internecie pare stronek i blogow prowadzonych przez mezczyzn 'w ciazy' ktore to linki mu poslalam. Usmialismy sie czytajac relacje facetow i jak wiele musza znosic i jak niewiele rozumieja z calej tej sytuacji. Ale co zrobic... taka juz rola naszych plci.

Dalej byly kolejne usg, przy ktorych juz widac bylo glowke i tulow i malenstwo juz sie ruszalo delikatnie:

  
Az w koncu przyszedl czas na pierwsze oficjalne spotkanie w szpitalu na usg, podczas ktorego uspokoilismy sie ze wszsytko wyglada normalnie i ze dziecko prawidlowo sie rozwija. Widac tez bylo juz jego konczyny i glowe i profil. No i zdecydowanie sie ruszlo fajnie i podskakiwalo w brzuchu choc ja tego jeszcze wtedy nie czulam. Zostalo nam zaoferowane badanie na zespol downa ktore jednak odrzucilismy. Poniewaz na codzien u nas w pracy tez sie te badanie wykonuje i wiem na czym polega wynik, stwierdzilam ze nie ma to sensu zbytnio. Badanie takie tylko podaje 'ryzyko' na urodzenie takiego dziecka  np 1:200 ale nie podaje czy na pewno takie sie urodzi czy nie. Wiem ze nie usunelibysmy i tak ciazy a gdyby wyszlo nam podwyzszone ryzyko to tylko bysmy sie przez te 9 miesiecy martwili a moze wcale nie byloby powodu. Nie powiem, ze nie mysle czesto o tym i zastanawiam sie co zrobimy gdyby jednak... ale chyba nic nie da sie zaradzic, trzeba pio prostu modlic sie ze wszystko bedzie dobrze oraz ze poradzimy sobie oboje w kazdej sytuacji i damy dziecku duzo milosci i ciepla.

Oto nasz 12tygodniowy malec:

  
  

I w sumie od tej pory jeszcze nie mam zadnych innych fotek jako ze nie robilam jescze zadnych usg od tamtej pory. Teraz jestem w 19 tygodniu i najbardziej ekscytujaca zmiana jest moje odczuwanie juz ruchow dziecka!!!
Czuje takie delikatnie wiercenie si w srodku, tak jakby jak kopenie w jednym miejscu to tak jakbym miala taki maly skurcz miesnia w tym wlasnie miejscu. ale jest to bardzo przyjemnie i zdecydowanie kazdy powinien to choc raz w zyciu przezyc. Czuje juz kiedy sobie spi a kiedy jest aktywny. Pierwszy raz dopiero jakos tydzien temu poczulam a od paru dni wiem ze to na pewno juz jest TO:) tak jak wyczytalam w internecie, po zjedzeniu posilku albo czegos slodkeigo dzieciak sie ożywia, tak samo po dluzszym chodzeniu jak usiade to czuje takie malutkie kopniaczki.
W piatek jak juz pisalam mam kolejne spotkanie w szpitalu i mamy nadzieje dowiedziec sie jaka to plec! 

Brzuszek juz owszem- mam:) choc caly czas twierdze ze to glownie z przejedzenia i tluszczyku bo dzidzius dalej jest jeszcze bardzo nisko i bardzo nisko tez wciaz wyczuwam macice. Jeszcze pewnie przez pare tygodni nie przesunie sie wyzej, choc juz nie moge sie doczekac gdy bede prawdziwie czula dziecko w brzuchu.
Jestesmy oboje bardzo podekscytowani, duzo rozmawiamy o tym jak to bedzie i co bedziemy wspolnie robic w trojke. Na pewno dzidzius bedzie mial super tatusia:) mysle ze moj maz spelni sie bardzo w tej roli i czuje sie spokojna ze da rade pomagajac i mnie i zajmujac sie maluchem. Wiec pod tym wzgledem jestem bardzo spokojna.

A przed nami jeszcze przeprowadzka i szukanie nowego mieszkanka.. ale o tym kiedy indziej.

Nastepna notka mam nadzieje juz w piatek:)