Friday 31 August 2012

Nowe nabytki


Ostatnio znów zaszalalam i ebay poszedl w ruch. Trzeba bylo odswiezyc garderobe Zosi. Nie miesci sie juz w 0-3 ciuszki i poza ciuszkami ktore dostalam za darmo od przyjaciolki z polski musialam dokupic troszke nowych  3-6 ubranek. Jak juz kiedys pisalam ebay jest najlepszy do tego celu. Znalazlam mnoooostwo super okazji, ludzie nieraz sprzedaja ledwo uzywane albo wrecz nigdy nie zalozone ubranka. Ja sama przyznam sie ze z pare sukieneczek malutkich nigdy Zosi nie zalozylam, bo strasznie niewygodnie potem w takich sie jej w dzien spi. Tak wiec za grosze kupilam kilka spioszków, bodziakow z dlugim rekawem, bluzeczek, spodenek i sweterkow na jesien. Nawet 2 sukienki sie trafily choc takie to od swieta zakladam. Za to zakochalam sie w romperach i tych tez pare nakupowalam w slodziutkich kolorkach.
Zaszalalam tez i zakupilam kocyk dla Zosi, dlugo jakiegos fajnego szukalam. Zeby sluzyl jej na dlugo, byl tkany i z czystej bawelny, ktory moglabym uzywac w wozku i w lozeczku do okrywania na noc.
Znalazlam:



Bardzo mi sie spodobal, na dostawe jeszcze czekam.

Natomiast wczoraj poza ciuszkami przyszlo wyczekiwane cudo.... cudo techniki tak naprawde. Od dluuugiego czasu myslalam nad kupnem monitora dla naszego dziecka, takiego ktory moglabym brac ze soba do kuchni i slyszec keidy Zosia sie budzi i takeigo ktory moze rowniez jako swiatelko nocne by sluzyl itd. Wprawdzie mieszkanie mamy na jednym poziomie i nawet najcichszy placz dzieczka zwykle slysze, ale jak zapuszcze pralke albo trzaskam garnkami to czesto nic nie slyszalam a gdy podlatuje to czasem jest juz za pozno zeby na powrot Zosie uspic gdy np sie wybudzi nagle ze snu. Widzialam taki u znajomej i strasznie mi sie spodobal.

Nie byl tani ale skusilam sie. Zawsze przeciwna takim wynalazkom i niepotrzebnym udogodnieniom zupelnie zmienilam zdanie, a to glownei dlatego ze urzadzenie to posiada game przeroznych kolysanek ale i rowniez odglosow natury - wlasnie to co usypia Zosie najlepiej. Pomyslalam 'strzal w dziesiatke'!! Dotychczas meczylismy sie z laptopem w sypialni, z ktorego w dzien puszczam jej delikatnie dzwiek suszarki przed spaniem albo fale oceanu puszczalismy z karuzeli, ale i jedno i drugie trzeba co jakis czas przychodzic i wlaczac ponownie jezeli chce zeby dluzej spala. Natomiast w tym urzadzeniu mozna ustawiac na jak dlugo melodyjki maja grac i czy maja sie np powtarzac. Teraz zalaczylam dzwiek suszarki zeby gral non stop. Sa tez odglosy z brzuszka (!) dla noworodka, fale oceanu, dzwiek odkurzacza, dzwiek ptakow i wiatru oraz zwykle tradycyjne kolysanki. Poza tym urzadzenie ma funkcje 'talk back', z ktorej raczej nie korzystam bo wole samej podejsc do lozeczka i glosem uspokoic dziecko, ma rowniez opcje wyswietlania kolorowych obrazkow i gwiazdeczek na suficie, mysle ze to bedzie super gdy Zosia bedzie w nocy np zabkowac czy bedize bardzo niespokojna to mozna jej to bedzie zapuscic gdy nie bedzie potrafila zasnac. Super jest tez ciagly pomiar temperatury, mozliwosc ustawiania przypomnienia na czasy karmienia oraz mozliwosc zdalengo sterowania wszystkimi opcjami z aparatu rodzica. Aparat dziecka natomiast moze sluzyc jako nocna lampka, a natezenie koloru swiatla ma zwiazek z temperatura jaka panuje w pomieszczeniu, za wysoka - swiatlo bedzie pomaranczowe, a aparat rodzica ma wbudowana latarke, zeby po nocy nie rozbijac sie o kraty lozeczka:D. Jasne ze sa to tak naprawde dodatkowe bajery i w zyciu bym nie pomyslala ze moge sie czyms takim tak mocno podekscytowac, ale mozliwosc puszczania naszemu bobasowi melodyjek i uspakajajacych dzwiekow w nocy bez koniecznosci wstawania z lozka i wlaczania laptopa (co wiaze sie z dodatkowym swiatlem w naszym pokoju) jest dla mnie cudne. Akurat tak trafilo na nas ze coreczka nie uspokaja sie specjalnie w naszych ramionach i gardzi spaniem z nami ale za to przwiazala sie mocno do szumiacych dzwiekow i sa one prawie zawsze w stanie ja uspic.
Urzadzenie testuje od rana. Na razie sie sprawdza, suszarka sobie szumi w tle, ja slysze ze dziecko spi, juz teraz na drugiej dlugiej drzemce, 4 godziny w sumie jak na razie w zupelnosci dla mnie! A gdy tylko zakwili albo gdy smoczek wypadnie to od razu moge zareagowac zanim mi sie wybudzi. Zobaczymy jak sprawdzi sie swiatelko nocne i inne nocne funkcje.
Dla tych, ktorzy zmagaja sie z podobnymi wyzwaniami, moze istnieje cos podobnego na rynku polskim, mocno polecam!

Thursday 30 August 2012

Aprobata


Smiejé sie, ze Zosia nauczyla sie okazywac nam aprobate w dosyc niezwykly sposob. Dziecko nasze na widok ktory ja w jakis sposob zachwycil nagle wypuszcza zwaly piany z pyszczka z jednoczesnym 'pppfththepfpp' odglosem i umiejetnie na koniec spluwa. I tak nasze dziecko spluwa na widok sasiadki, na widok znajomej mojej, spluwa na widok pani w centrum dla dzieci oraz na widok swojej rowiesniczki Lily. Na mnie i na meza spluwa regularnie pare razy na dzien urozmaicajac czasem fontanne sliny piszczacym odglosem zachwytu gdy np klaszczemy przed jej noskiem czy gdy robimy jej 'samolocika'. I tak pod koniec dnia kazde jej wdzianko do pasa mokre ze sliny laduje w koszu na pranie a ja nie potrafie nadziwic sie skad sie w jej malej buzi tyle sliny nazbieralo.
Zastanawiam sie powoli czy przypadkiem sie zabki pod dziaselkami nie ruszaja:)

Saturday 25 August 2012

Makeover

Moj ukochany maz zajal sie dzis Zosia a ja mialam czas posprzatac mieszkanko i na dodatek spedzilam ponad 2 godziny u fryzjera, o wiele krotsze wloski i odswiezony kolor - W KONCU, bo wygladalam juz co najmniej tragicznie probujac samej nakladac sobie farbe w domu.
Zosia za to poza nowymi ciuszkami - zrobilam porzadek i ciuszki 0-3 juz niestety poszly w odstawke aby zrobic miejsce wiekszym, nabyla rowniez slodka opaske na glowe. Opaska nawet dlugo sie na jej glowie utrzymala, po czym mala ja zepchnela nizej raczka i tak opaska wyladowala jej na oczach i Zosia nie potrafila nadziwic sie co tak zaslania jej widok i smiesznie zaczela na boki krecic glowka:)



Friday 24 August 2012

Porozumienie osiagniete


Troche dlugo nam to zajelo, ale mam wrazenie ze osiagnelysmy wzajemne zrozumienie z corka. Ja rozumiem czego Zosia w danym momencie potrzebuje i co chce mi zakomunikowac, a ona stara sie zrozumiec, ze do ubikacji nie moge jej ze soba brac jak i rowniez musze czasem oddalic sie poza zasieg jej wzroku na dluzej lub krocej:)
Ciezkie chwile dalej sa i beda, ale zdecydowanie ten tydzien mijajacy zaliczam do najbardziej udanych na plaszczyznie wzajemnych relacji mama-dziecko.
Zaczelam na dobre zakochiwac sie w swoim dziecku i w swojej roli. Tak, milosc do swojego dziecka istnieje od dnia 1 ale prawdziwe przywiazanie i prawdziwa wiez rodzi sie z czasem. A ja wlasnie czuje ze tak naprawde zaczynam cieszyc sie wspolnym czasem jaki codziennie razem dzielimy. Czasem az nie moge doczekac sie az Zosia wybudzi sie z drzemki zeby moc znow z nia pogruchac i powyglupiac sie a przede wszystkim zeby znow zobaczyc jej slodki usmiech.
Nasze dni staja sie coraz przyjemniejsze i coraz latwiejsze a im mniej zmeczenia i stresu tym wiecej radosci czerpie z macierzynstwa.



Tuesday 21 August 2012

3 miesiące razem


3 miesiące tak szybko zleciały!!

Niesamowite jak mocno dziecko się przez te pierwsze 12 tygodni zmienia. Jestesmy z mężem niemożliwie dumni z wszelkich nowych umiejętności naszej Zosi, która codziennie nas czymś zaskakuje.

Zosia obecnie, w swoim 3 miesiącu życia:

  • wydaje mnóstwo interesujących dźwięków, które i ją czasem zadziwiają, numery popisowe to 'agguuu' i 'gggggggchhhhhh' oraz 'aaaauuuuuu'
  • zaczęła piszczeć i z uciechy i z frustracji czasami i to naprawdę głośno, bębenki nam pękają:D
  • ostatnio nabyła umiejętności samodzielnego zasypiania, i tak wieczorem jak i na drzemki zasypia sama w swoim łóżeczku - dla mnie rewelacja
  • ślicznie podnosi główkę gdy leży na brzuszku i zaliczyła już pierwsze obroty na plecki
  • trzymana na rękach trzyma główkę prosto i ciekawie się rozgląda na boki
  • obraca się nieznacznie na boki trzymana na kolankach
  • wodzi wzrokiem za nami oraz odwraca się w kierunku interesującego ją dźwięku
  • śmieje się do wszystkich i wszystkiego, w ciągu sekundy odwzajemnia każdy uśmiech i okazuje wielgachną aprobatę gdy się ją rozśmiesza bądż całuje w szyjke
  • gdy uchwyci się mocno rączkami naszych palców to próbuje się nieznacznie dzwigać do pozycji siedzącej
  • wyciąga rączki do wiszących nad nią zabawek i co niektóre chwyta
  • odkrywa magię rączek i non stop wsadza piąstki i paluchy do buzi i długo tak potrafi nimi gmerać:P
  • zauważa dyndające w dole stópki, które wielokrotnie przykłuwają jej uwagę :)
  • super bawi się sama na macie, albo chichra do zapuszczonej rano karuzeli w łóżeczku - dzięki temu rodzice mają nawet luksus zjedzenia wspólnego śniadania razem!
  • jest zauroczona telewizorem i latającymi w nim obrazkami, potrafi w ten sposob nawet i z 15min cichutko na lezaczku poleżeć wgapiona w wielkie czarne pudło
  • i poza zasypianiem nasza największa ostatnio radość - zaraz po moim poście na temat chusty Zosia na przekór temu co w nim napisalam sama z siebie zaakceptowała i polubiła wózek!! Pięknie w nim zasypia bądź siedzi i obserwuje świat naokoło, zero histerycznego płaczu:). Z chusty jednak wciąż nie rezygnuję i używam na przemian z wózkiem.
A co mogę o nas powiedzieć?

Cóż nasze życie obróciło się zupełnie do góry nogami i toczy się zwariowanym rytmem jaki dyktuje nam nasze dziecko. Mąż śmieje się, że pare razy w tygodniu, gdy dopada mnie bezsilność czy zmęczenie to żartuję, że wymienię Zosię na lepszy model abo że ją oddam aby pare minut później zachwycać się jaka ona cudowna i jak mocno ją mama kocha:D Jest to inne życie, ale myślę mimo wszystkich trudów - lepsze życie. I mówię to ja - osoba która nie znosi cały dzień siedzieć w domu i która uwielbia być między ludźmi i spełniać się zawodowo. Macierzyństwo o ile pełne wyrzeczeń przynosi o wiele więcej satysfakcji niż jakakolwiek praca zawodowa.



Sunday 19 August 2012

Niedzielny spacer


Pogoda znów dopisała w ten weekend i pojawił się dylemat, gdzie tym razem wybrać się na wycieczkę. Byleby nie siedzieć w domu w tym upale!
Tak więc wsiedliśmy w autko i tak oto zjawiliśmy się u podnóża tego wspaniałego starożytnego cudu.

Zaliczam kolejny niedzielny spacer do bardzo udanych:)


Saturday 18 August 2012

3 miesiące pompowania


Można powiedzieć, że na stałe żyję obecnie z laktatorem - dwoma pompkami którymi wyciskam dziennie mleczko dla Zosi. Wiele razy i na wielu blogach poruszane byly tematy karmienia piersią, bądź butelką, ale sa i takie przypadki jak moje - karmię butelką z piersi.



Być może na początku brakło mi cierpliwości gdy Zosia nie chciała łapać piersi i prężyła się i płakała, ale nie potrafiłąm na to tak długo patrzeć. Próbowałam jescze potem pare razy gdy miała pare tygodni ale za każdym razem zaczynałam płakać razem z nią. Jednocześnie jednak chciałam, żeby miała najlepsze z możliwych mleczko od początku, szczególnie na etapie gdy jej układ pokarmowy był jeszcze taki delikatny.
Wyszedł więc pomysł z laktatorem i tak do dzisiaj się przyjaźnimy. Na początku szukałam mnóstwa informacji na ten temat, jak odsysać, kiedy, w jakich ilościach, jak pokonać nawał mleczny (wszystkie rady kończyły się na - przystawiaj dziecko jak najczęściej do piersi:/) i jak sprostać apetytowi córeczki.
Z jednej strony myślę, że jest łatwiej niż matce karmiącej bezpośrednio piersią, szczególnie w pierwszych parunastu tygodniach życia maleństwa, ponieważ mogłam od początku zmieniać się z mężem w karmieniu np w nocy przez co mogłam się od początku lepiej wysypiać. Tata dzięki temu za to od początku budował dodatkową więź z córeczką karmiąc ją. Mogłam tez np poprosić odwiedzających nas gości/rodzinkę aby nakarmili małą. Minusem na pewno jest dodatkowy czas jaki upływa mi na odciąganiu mleczka, szczególnie na początku było ciężko, gdy sama w domu musiałam znaleźć czas na karmienie i jednocześnie odsysanie pokarmu w przerwach między pobudkami Zosi. Plus mimo wszystko na początku dodatkowo musiałam w nocy chociaz raz odsysać - teraz już przyzwyczaiłam ciało do długiej nocnej przerwy. Minusem jest też lęk o to czy na pewno w mleku odciągniętym jest tyle samo wartości odżywczych ile w mleczku które dziecko samodzielnie reguluje ssąc pierś, chodzi tu głównie o to pierwsze wodniste mleko i to bardziej treściwe z dna piersi.
Mimo wszystko wciąż kontynuuję naszą mleczną drogę, ufam, że choć obecnie Zosia coś przystopowała nam z jedzeniem to wkrótce znów zacznie pić jak smok. Rodzaj i smak mleka sprawdziliśmy - nie robi dla niej żadnej różnicy więc nie chcę pozbawiać jej tego co najlepsze i może znów wróci do picia porcji jakie wcześniej wypijała.

Wednesday 15 August 2012

Spętani miłością *


Dziś będzie o chustnoszeniu, która ostatnio stałam się olbrzymią fanką.
Zosie wsadzam do chusty od ok 3 tygodnia życia, wcześniej zamówiona chusta leżała w kącie a ja bałam się, że nie będę wiedziała jak ją poprawnie zawiązać i tak jakoś wątpliwości wzięły góre. A szkoda, bo teraz uważam, że chusta dosłownie spadła mi z nieba, nie wyobrażam sobie dnia bez niej. Po pierwsze moje dziecko nie jest fanem wózka - owszem jak trzeba to i go użyjemy ale na razie mała nie czuje się w nim bezpiecznie i często popłakuje. Chusta służy nam więc jako środek transportu, na spacery, do lekarza, do sklepu. W trasie jest świetna pod paroma względami: odpowiednio zawiązana nie obciąża pleców a wręcz zmusza mnie do prostowania się, mam dwie wolne ręce - nie musze jednocześnie pchać wózka i grzebać w torebce szukając portwela, mam dziecko przy sobie słyszę lepiej gdy cos jej nie pasuje albo łatwiej wsadzić mi smoka gdy ten wypadł. Używam jej również z wielkim zamiłowaniem w domu. Na każdą drzemkę kładę Zosię do jej łóżeczka w dzień. Jednak ona jest z tych co pośpi spokojnie 45minut a potem już zasnąć nie potrafi. Robimy więc tak, że ma tych pare drzemek w łożeczku, a jeżeli musi jeszcze dospać to wsadzam ją do chusty gdzie dosłownie w ciągu paru sekund odpływa i problem z głowy. Ja w domu natomiast cenię sobie znów dwie wolne ręce, mogę w ten sposób ugotować obiad albo jakieś drobne porządki wykonać. A czasem po prostu wsadzam Zosie do chusty gdzie ona sobie słodko spi, a ja sama rozkładam się przed telewizorem i mam na parenaście minut swój własny relaks.
Spotkałam osobiście dwie mamy, które przyznały, że owszem chuste zakupiły - bo to taki fajny gadżet gdy się jest jeszcze w ciąży i planuje narodziny dziecka, ale nigdy po nią nie sięgnęły bo nie wiedzą jak wiązać i jak się za to wziąć. Dziecko jednej z tych mam też nie lubi wózka...


CHUSTA A WÓZEK

Widząc jak często moje dziecko popłakuje w wózku i jak bardoz trzeba je nieraz zabawiać albo prowadzić wózek i jednocześnie trzymać smoka w buzi dziecka, żeby tak nie płakało sądziłam, że jesteśmy wyjątkiem. Im więcej jednak czytam okazuje się, że wiele dzieci w pierwszych miesiącach życia nie akceptuje wózka i spania w wózku. Przemawia za tym:

  • Brak bliskości rodzica - dziecko w pierwszych tygodniach życia widzi tylko na dystans 20cm, w wózku nie widzi zatem twarzy rodzica, słyszy jedynie jego głos ale nie może rodzica dotknąć (jeden z najsilniejszych zmysłow malucha - dotyk) ani się przytulić. Staje się więc zaniepokojone i trudno jest mu się wyciszyć.
  • Silne wstrząsy - które niektóre dzieci usypiają, większość jednak jest przez nie rozbudzana. Nieraz obserwuję przerażenie w oczach swojego dziecka gdy nagle wjechałam do większej dziury i cały wózek się zatrzęsł, dziecko nie wie co się dzieje. 
  • Świat z perspektywy jazdy w wózku może dla maluszka wydawać się nieco przerażający, wokół mnóstwo różnych nieznanych dźwięków i hałasów, nowe zapachy i inne światło. Dziecko nie może dozować sobie tych nowych bodźców tak dobrze jak w chuście. Gdy ma za dużo bodźców nie jest w stanie wtulić się i wyciszyć. A i sam wózek czasem może wydawać mu się obcym światem w którym czuje się co najmniej nieprzytulnie.
  • Komfort - dla matki niezaprzeczalnie wózek nieraz może być bardzo uciążliwy jeżeli: trzeba go znosić i wnosić na piętra w budynku, trzeba załatwić sprawy na mieści a nie wszędzie jest łatwy dostęp dla wózków, chce się spotkać z koleżanką w kawiarni a dziecko śpi na przykład tylko non stop wożone i nie ma opcji żeby z wózkeim i dzieckiem na chwilke usiąść; jedynym sposobem uciszenia maluch a w wózku jest wzięcie go na ręce co kończy się prowadzeniem wózka jedną ręka i trzymanie dziecka w drugiej.
Korzyści przemawiajacych za użyciem chusty jest za to mnóstwo. Do najwaznijeszych należą:

  • Ukojenie i spokój - bliskość rodzica wplywa na dziecko uspakajająco. Dziecko noszone (jak wskazuja badania) o wiele mniej płacze i jest niespokojne. W chuście może 'dozować' nowe doznania i wtulić się i bezpiecznie zasnąć gdy tylko ma dosyć zewnętrznego świata. W wielu kulturach noszone tak dzieci mają również łatwy dostęp do piersi matki, gdy ta np zajęta jest czymś innym.
  • Poznanie siebie - dzieci noszone w chuście często szybciej są w stanie przekazać rodzicom czego im potrzeba a rodzice szybciej uczą się te znaki rozpoznawać i na nie reagować z uwagi na ich bliskość.
  • Rozwój psychomotoryczny - zróżnicowane ruchy jakie dziecko doświadcza będąc noszonym w chuście wspomaga rozwój fizyczny poprzez stymulacje błędnika w uchu dziecko szybciej w przyszłości i lepiej będzie radziło sobie z nauką siadania, wstawania i chodzenia. Chusta dodatkowo wspiera naturalny kształt kręgosłupa malutkiego człowieczka i wspomaga rozwój zmysłu równowagi oraz wzmacnia naturalnie mięśnie szyi i kręgosłupa
  • Poczucie bezpieczeństwa
  • Budowa zaufania
  • Wygoda dla matki
  • Kangurowanie noworodków i wcześniaków, które powoli zostaje wprowadzane do wielu szpitali jest naturalną metodą wspomagania rozwoju malutkiego człowieczka. Ciepło ciała matki automatycznie reguluje temperature ciała dziecka. Również oddech dziecka jest regulowany oddechem matki, a maluszek ma poczucie jakby znów był w brzuszku dzieki czemu przeżywa mniejszy stres związany z przedwczesnym przyjściem na świat.
Ja usłyszałam ostatnio od swojego teścia coś w stylu "Nie noś jej tak w tej chuście, bo sie jeszcze przyzwyczai". A ja akurat uważam, że noszenie dzieci w różnego rodzaju chustach, w rożnym wieku i różnych pozycjach jest w naszej naturze. Wciąż praktykowane jest to w gospodarkach rozwijających się a i nawet w Polsce praktykowane było nie tak dawno temu przez nasze prababki 'w polu'. Dziecko niczego bardziej nie pragnie niż być blisko swojego rodzica, słyszeć go i czuć jego zapach. Podniesiony pod paszki niemowlak instynktownie odchyli i podkurczy nóżki - gotowy do noszenia na biodrze. Wygoda XXI wieku wyparła bliskość rodzica i dziecka i wrecz wpaja nam konieczność posiadania wózków i przestrzega przed przyzwyczajaniem do noszenia. 
Ja uważam, że co innego noszenie po mieszkaniu non stop, gdy dziecko akurat świetnie czuje się na macie albo w leżaczku i dobrze sie bawi. Ale dlaczego nie korzystać z wygody podróżowania razem w chuście gdy akurat są takie możliwości a dziecko jest na tyle małe, że nie jest za dużym obciążeniem dla rodzica pleców.

No i na koniec jeden z fajniejszych cytatów jakie znalazłam na temat odkrycia naukowców dokonanego na podstawie obserwacji noszenia dzieci w kulturach krajów rozwijających się a które sugeruje, że płacz wśród tych dzieci jest rzadkością

These findings confirm what our mothering instincts tell us —- that plenty of loving contact does not "spoil" a baby or make him more demanding, but instead helps him feel more comfortable and happy in his new world.
(Te odkrycia potwierdzają to co instynkt matki nam podpowiada - mnóstwo miłości poprzez kontakt nie rozpieści dziecka ani sprawi, że będzie więcej żądał lecz pomoże mu czuć się bezpiecznie i szczęśliwie w nowym świecie)


źródła:
http://www.jendrulino.pl/pl,info,dlaczego-nosic
http://ekodzieciak.pl/Rozwoj-psychomotoryczny-dziecka,001.html?lang=pl
http://www.llli.org/nb/nbnovdec04p204.html
* Zaczerpnięte  stąd

Tuesday 14 August 2012

Znow zwiedzamy


Dzis jezdzenia i zwiedzania czesc dalsza. Wciaz goscimy moich tesciow u nas i postanowilismy pojechac do Birmingham (1,5godz drogi) odwiedzic moje miejsce pracy (do ktorego niestety juz nie wroce) i wszystkie kolezanki. Mialam takie mile przywitanie, az sie lezka zakrecila. Oczywiscie Zosia byla atrakcja nr1, tyle osob chcialo biedaczke brac na rece, dotykac i zabawiac, ze w koncu zaprotestowala glosnym placzem i mama musiala na raczki i uspakajac:). Milo bylo zobaczyc stare katy, ale nie tesknie za nimi tak bardzo jak myslalam ze bede. Teraz dziecko jest jednak calym naszym swiatem i na dosyc dlugo pewnie tak zostanie.
Dalej wracajac do auta postanowilismy rozszerzyc wyprawe o Stratford-upon-Avon, miasto
urodzenia Szekspira. Pogoda dopisala, mielismy bardzo mily dzien. Wbrew moim obawom co do reakcji Zosi na wszystko, mala byla grzeczna i wiekszosc wyprawy przespala w chuscie.



Za to dalej walcze z jej niejedzeniem w dzien, zwykle zje tylko troszke i potem juz placze ze nie chce. Jedynie biore sie czasem za sposob i jak naprawde mocno przysnie w chuscie to wtedy jej daje butelke i potrafi nawet duzo zjesc, ale martwi mnie ze tak swaidomie nie wola o jedzenie i nie daje oznak glodu. Za to mam wrazenie ze w nocy nadrabia... ostatniej nocy pierwszy raz od wielu tygodni chciala jesc dwa razy w nocy i jeszcze raz nad ranem. Na szczescie potem zasypia szybko sama, ale mimo wszystko nie chcialabym zeby zamieniala dzien z noca nagle. Gdzies cicho mysle ze to moze skok rozwojowy, bo spi tez duzo w dzien i jest nieco rozdrazniona jezeli nie pozwoli sie jej zasnac, tak jakby regenerowala swoje rosnace cialko i rozwijajacy sie umysl. Poza tym jest usmiechnieta i duzo gaworzy wiec raczej wykluczam wszelkie dolegliwosci. Za to zaczela ladowac do buzi cale swoje piastki i paluszki i gmera nimi w buzi. Nawet zaczelam sie zastanawiac czy to nie poczatek zabkowania, ale nic na dziaselkach nie potrafie wyczuc. Bialy nalot w buzi dalej jest, smaruje specyfikiem od lekarza i zobaczymy....  Ach takie to jest zycie, kiedy juz myslalam ze mamy taki piekny plan dnia i obie wiemy co i jak i kiedy to nagle znow obrot o 180stopni:D


Monday 13 August 2012

Dziekuje za nominacje Constance i Zizi w kategorii "Versatile blogger"


A oto siedem prawd o mnie:

  • Nigdy nie spróbowalam ani papiersow ani innych uzywek a najwiekszym moim uzaleznieniem jest czekolada
  • Panicznie boje sie horrorow i chronicznie wzruszam sie na wszelkiego innego rodzaju filmach
  • Nie mam za grosz cierpliwosci, a gdy cos mi nie wychodzi potrafie baaardzo glosno trzaskac drzwiami
  • Od roku mam prawo jazdy i tylko pare razy mialam odwage wyjechac na 'droge', po paru zakretach wracam zestresowana do domu... nie wierze w to ze potarfie byc dobrym kierowca
  • Zaluje, ze nie jestem jedna z tych osob ktore od zawsze wiedzialy 'kim chca byc', ja wciaz szukam i mam wrazenie, ze nie potrafie znalezc wlasnie TEJ pracy ktora by mnie satysfakcjonowala
  • Smutno mi ze jestem jedynaczka, zawsze chcialam rodzenstwo. Zaluje tez ze nie mialam szczesliwszego dziecinstwa i nie mialam nigdy super kontaktu z rodzicami.
  • Kocham zwierzeta, nie znosze cyrku bo mam bardzo silne wrazenie, ze zwierzeta w nim pracujace nie moga byc szczesliwe...
Wyróznic chcialam nastepujace blogi, ktore z pasja czytuje i odwiedzam regularnie: (lece po nazwach blogow)
Mandarynkowa Mama, Piecuchowo, Do góry nogami, Tygodniki z ciazy, A u mnie, Projekt bobas, Our Common World, Jaka matka taka córka.
Pozdrawiam



Saturday 11 August 2012

Dziecko nie chce jesc:(


Nie bardzo wiem co mamy czynic wiec stwierdzilam, ze moze podziele sie moim problemem, kto ma pomysl niech pisze. Zosia juz od jakiegos czasu grymasila przy piciu mleczka, kiedys jadla pieknie w kazdej pozycji i w kazdym pomieszczeniu ciagnela z butelki wszystko co jej dalam. Od jakiegos czasu zauwazylam ze np wlaczony telewizor albo jasne swiatlo jej przeszkadzalo i rozpraszalo podczas jedzenia wiec trzeba bylo np lekko oslonic twarzyczke pieluszka przy jedzeniu. Ale gdzies od tygodnia zaczela krzyczec przy wszelkiej probie nakarmienia:( napije sie pare lykow upije moze z 30ml i na tym koniec. Nastepne proby karmienia koncza sie glosnym protestem i lzami. Oczywisice szukalismy powodow w jej sampoczuciu. Sprawdzilismy rozne butelki, rozne smoczki, sprawdzilismy czy moze cos jej nie smakuje w moim mleku (bo karmie odciaganym mlekiem) i specjalnie rozmrozilam starsze porcje mleka gdy jeszcze na diecie matki karmiacej bylam - bez roznicy Zosia dalej placze, sprobowalismy nawet sztuczne mleko, efekt bardzo podobny. Zauwazylam bialy osad wewnatrz buzi i myslalam ze moze ma plesniawki, bylismy u lekarza wczoraj, dostalam jakis taki plyn ktorym mam jej smarowac wewnetrzna strone buzi i oczywiscie sie tego stosujemy ale cos mi mowi ze to moze nie jest to.... ale lekarz to praktycznie nawet do buzi nie zajrzal, wiec nawet nie wiem czy diagnoza jest potwierdzona.... myslalam tez ze moze dziaselka ja juz swedza/bola bo piastki pcha do buzi i smaruje zelem na zabkowanie przed posilkiem ale tez nie pomaga. Herbatki tez nie chce pic, wiec o smak chyba nie chodzi. NIe mam juz pojecia co robic, czy moze po prostu tak ma??? dodam ze poza tym jest szczesliwa i np nie placze z powodu glodu. Eh moze trzeba po prostu przeczekac??
Zapomnialam dodac, ze Zosia slicznie palaszuje nam porcje mleka przed snem nocnym oraz w nocy na spiocha i nad ranem, ale reszta dnia jest ogromnym problemem....

2 rocznica ślubu

Dziś nasza 2 rocznica ślubu.

Te dwa lata były jak burza która przeszła przez nasze życie. Duże upadki i wielkie wzloty. Największym wzlotem okazała się nasza Zosia, cudo wielkie, którym nacieszyć się nie możemy.
A ja codziennie cieszę się w duchu jakiego cudownego przyjaciela i partnera mam w życiu.


Zaskoczył mnie dziś rano.....




Życzę nam abyśmy nasze drogi zawsze już prowadziły w tym samym kierunku.



Tuesday 7 August 2012

Przylecieli dziadkowie


i wzieli Zosie na spacer a mama sie w domu sama relaksuje:D. W sobote rodzice męża przylecieli do nas, zachwyceni oczywiście wnuczką - pierwsza zreszta. Smiesznie tak obserwuje sie dwójkę dojrzałych ludzi wygłupiających się i robiących śmieszne miny byleby rozbawić dziecko! Zosia jeszcze jest na etapie akceptacji wszystkich i wszystkiego. Zupełnie jej obojętne kto ją zabawia i do kogo sie uśmiecha więc ja korzystam z chwil przerw. Ale zauważyłam, że strasznie "trzęsę" się nad wszystkim, dziś wyprawiając ich pierwszy raz samych na spacer dałam im milion instrukcji, przykazań i nakazań i ciągle łapie się na tym, ze zastanawiam się jak im idzie - zwłaszcza ze w ruch poszedł znienawidzony wózek... a moze sie już dziecku odmieniło? Wychodząc na siłownię też non stop myślę czy wszystko u Zosi dobrze i co 10min sprawdzam komórkę. To dowód na to, że mamuśką już zawsze się będzie, niezależnie od tego jak daleko sie będzie od własnego dziecka...

Sunday 5 August 2012

Obracamy się!


Moje najukochańsze dzieciątko dziś przewróciło się pierwszy raz samodzielnie z brzuszka na plecki i to 3 razy!!! Jesteśmy z tatusiem bardzo dumni z jej postępów :) wyczyn został uchwycony komórką i filmik już jest w drodze, dodam go później. Z emocji aż mi Zosia przy karmieniu usnęła co się nigdy nie zdarza:D

Saturday 4 August 2012

O roli Taty


Piszę, bo kiedyś gdy byłam mała i zapytana zostałam kim chcę zostać to odparłam, że feministką:D Byłam długie lata na nie jeżeli chodzi o mężczyzn, nie myślcie, że wolałam kobiety. Nie, sekretnie podkochiwałam się w wielu kolegach z klasy i rówieśnikach z podwórka, ale jakoś tak wcześnie doszłam do wniosku, że mężczyźni to dziwny gatunek i nigdy razem się nie dogadamy:P

Minęły lata i oczywiście zdanie zupełnie zmieniłam a obecnie jestem bardzo szczęśliwa ze swoim mężem i jak się okazuje istnieją tacy mężczyźni którzy o ile nie zawsze potrafią ale zwykle starają się zrozumieć kobietę i dają jej się wygadać gdy tego potrzebuje a nie zawsze kwitują rozmowę radą i sądzą, że tego akurat potrzebowałyśmy! Taką osobą jest mój mąż. Potrafi podziękować mi wieczorem gdy kładziemy się spać, że posprzątałam akurat mieszkanie, i potrafi zachwycić się nawet najbardziej nieudanym obiadem i jeszcze docenić fakt, że w ogóle znalazłam czas go ugotować. Potrafi tak jak dziś wziąć dziecko ze sobą na lotnisko o 5 rano (odebrać teściów), żebym ja o 9 mogła iść na mój step.

Jest ojcem jakich mało, to on pierwszy chwycił za nożyczki i obciął Zosi paznokietki i on pierwszy kąpał, a potem bił się ze mną o to kto będzie przewijałi karmił dziecko. Pierwsze karmienie w nocy zawsze on odwala bez grymaszenia i co drugi dzień, na równo ze mną usypia Zosie wieczorem.
Piszę, bo denerwuje mnie nieraz gdy widzę jak mało ojcowie angażują się w wychowanie swoich pociech. Mam w życiu pare takich przykładów, choćby i nawet z podwórka, u sąsiadów, w bloku i w rodzinie mogłam takie sytuacje zaobserwować. Przecież kobieta nosi w sobie dzieciątko 9 miesięcy, nieraz przechodzi przez szereg uciążliwych dolegliwości, zwykle jednocześnie dba o dom i pracuje zawodowo. Kobieta potem przechodzi poród, dla innych łatwy dla innych mniej ale zdecydowanie jest to najcięższa rzecz jaką ja w życiu zrobiłam. I ja wiem, że nie myśli się o sobie przez te 9 miesięcy tylko o dziecku i nagrodą za wszystkie trudy są małe kopniaczki i fakt, że to z matką dziecko zwykle ma tą niepowtarzalną więź, ale ja naciskam na OJCOSTWO. Równie dobrze więź silną dziecko może mieć ze swoim tatą, jeżeli tylko on będzie tego chciał, będzie od dnia pierwszego angażował się tak samo jak matka w codzienne obowiązki i będzie chętnie spędzał chwile sam na sam z dzieckiem. Denerwują mnie faceci którzy wyrośli ponad te przyziemne obowiązki i uważają, że ZADANIEM kobiety jest gotowanie sprzątanie i nataturalną koleją rzeczy również opeka nad dzidziusiem. A takie dziecko to już sama w sobie praca na pełny etat, czasem już nie starcza sily na sprzątanie i gotowanie i gary piętrzą się w kuchni a lodówka pusta. I są tacy, którzy uważają, że kobieta nie spelnia sie w swojej roli wtedy.
A przeciez do stworzenia malego czlowieczka potrzeba dwoje ludzi i dwoje ludzi potrzeba do wychowania i do przekazania potrzebnej do zycia wiedzy. Dwojga ludzi trzeba tez aby dac dziecku dobry przyklad rodzicielstwa i aby nie utwierdzac go w przekonaniu od dziecka, ze mamusia to tylko w kuchni ma swoje miejsce a tatusiowi nalezy sie z piwkiem przed telewizorem posiedziec po pracy bo przeciez tak jest swiat stworzony. Bo sama juz nieraz zaobserwowalam takiego typu przekonania nawet u chlopcow w szkolnym wieku, bo przeciez przyklad brali od swoich ojcow....

Chce, aby nasza córka widziala, ze tatus jak trzeba to i pomoze przy myciu okien i pojdzie z nia na plac zabaw jak trzeba a ja wyniose smieci czy przykrece srubke jak bedzie taka potrzeba.








Thursday 2 August 2012

słoneczne kolory w deszczowy dzień


Jako, że pogoda wiele pozostawia dzis do życzenia dla poprawy nastroju zafundowałam Zosi optymistyczne wdzianko



Wczoraj pierwszy raz od wieków ugotowałam obiad nie, żeby mieć co na pusty żołądek zjeść ale dla uciechy podniebienia. Wzięło mnie na makaron z łososiem i sosem serowym i naprawde bardzo mi smakowało. Ponizej fota, calość zajęła zaledwie pół godzinki i ciesze się, że miałam czas zrobić coś na co od dłuższego czasu miałam ochote.




Za dwa dni przylatują teściowie, jutro spróbuję ogarnąć mieszkanko bo dziś jakoś tak leniwie mi z Zosią czas upływa. I mamy z mężem nadzieję trochę pobyć razem na czas gdy rodzinka bedzie z nami i może nawet wybierzemy się razem na tańce czy do kina, choć na razie nie potrafię sobie wyobrazić, że zostawię córcię na dłuższy czas samą...


-----------------------------
Przepis:
skład: filet z łososia, makaron rurki, ser zółty (im mocniejszy smak tym lepiej), masło, troszkę mąki, mleko, groszek, zielona fasolka, marchewka i jakies zielone liście do przystrojenia (np szpinak), sól i pieprz

Ja użyłam groszku/marchewki/fasolki mrożonej. Warzywa trzeba ugotować, łososia najlepiej albo w piekarniku w folii albo na parze. Ja akurat i warzywa i łososia ugotowałam na parze, w 30 min w dwóch osobnych naczyniach miałam głowne składniki gotowe. Makaron ugotować osobno w osolonej wodzie. Aby przygotować sos serowy wystarczy rozpuścić z dwie łyżki masła na patelni, dodać z dwie łyżki mąki, lekko przyrumienić mieszając "papke", ściągnąć z gazu nachwilkę i dodawać tyle mleka stale mieszając aby powstała taka bardzo wodnista papka, nastepnie spowrotem na gaz i dodawać najlepiej starty na tarce uprzednio ser (ser zagęści tez sos), na koniec soli troszke i duzo świeżo zmielonego pieprzu. Sera dodawać do smaku, w zależności jak bardzo serowy sos ma być. Na koniec wyłożyć makaron, dodać kawałki łososia, warzywa i posypać zielonymi listkami i wszystko polać sosem, można jeszczce troszke pieprzu posypać i VOILA! GOTOWE!

Wednesday 1 August 2012

Bo najlepiej z mamą:)


Zosia wkroczyła w taki słodki okres, kiedy już może pobawić się dłużej niż tylko pare minut, kiedy odkrywa uroki różnych zabaw i z dużym bananem na twarzy pokazuje co jej sie najbardzije podoba, kiedy wita nas wielkim uśmiechem i z ciekawością rozgląda się naokoło. Z niewiadomych przyczyn jej uwagę non stop przykłuwa telewizor, nawet kiedy je, to na chwile przestaje gdy tylko zauważy skaczące obrazy, trzeba ją delikatnie od niego odciągać:) No i dobrze nam się spędza całe dnie razem. Mam chwile słabości, głównie gdy wypróbowałam już wszystkiego a mała dalej nieszczęśliwa jest, ale cieszę się każdą sekundą którą spędzamy razem gdy nie śpi i gdy mogę jej zaśpiewać, pogaworzyć w jej języku i pochodzić razem po mieszkaniu.
Tata też jest superowy w zabawianiu i gaworzeniu i nawet nad płaczem często lepiej potrafi zapanować:)



Drzemki w dzień to szereg różnych kombinacji, tak aby Zosia chętnie zasypiała a ja abym miała czas dla siebie. Zwykle w łóżeczku jak odpłynie to niestety tylko na ok 45min, potem jeszcze nie wyspana budzi się z płaczem i już nie potrafi zasnąć. Tak więc drzemki odbywamy regularnie w chuście - przy okazji ja załatwiam sprawy na mieście albo gotuję obiad, część w łóżeczku a część przytulona do mamy w łóżku bo przy okazji ja sobie tez drzemnę się troszeczkę. Nie wiem jaki to będize miało wpływ na jej spanie w dzień w przyszłości ale wieczorami nie mamy problemu więc myślę, że będę z naszej bliskości korzystać jak długo się da.
A nasza panna ma już 10 tygodni i całe 5.20kg wagi i rośnie nam w oczach:)