Monday 31 December 2012

Bal


Idą rodzice się bawić dzisiaj, a co! A Zośka sylwestra z dziadkami spędza.

PIĘKNEGO WKROCZENIA W NOWY ROK ŻYCZYMY WSZYSTKIM NAS ODWIEDZAJĄCYM.

Sunday 30 December 2012

Fotorelacja


Zośka padła nam do łóżka o godzinę wcześniej niż zwykle, padnięta po dniu pełnym przeżyć.
My też wymęczeni. Dziś poprzestaję na relacji fotograficznej.










Saturday 29 December 2012

A dziś...


szykujemy się do jutrzejszego rodzinnego święta - chrztu małej Zosi.




Thursday 27 December 2012

Święta, święta i...

po świętach!

Jak to szybko minęło.
W skrócie, ja nabawiłam się w dzień wigilii niestrawności i nie tknęłam praktycznie niczego na wigilijnym stole (ale nawet mi nie jest tak strasznie żal - nadrobiłam dzień później).
Zosieńka dostała masę przepięknych prezentów od babć, dziadka, siostry, moich znajomych, wujków cioć, kuzynów i wielu innych. Nie mam pojęcia jak się z tym spowrotem zabierzemy!
Dodatkowo 25ego przy kąpieli zauważyłam, że wyszedł zupełnie niepostrzeżenie kolejny ząbek. TAK MAMY 3 ZĄBKI:) górna lewa jedynka, zapewne prawa jest w drodze, ale będzie równie wielką niespodzianką. Zupełnie nie podejrzewaliśmy, że zęby idą...
Zaczęła się nam nasza pociecha podciągać do stania, a służą do tego najlepiej nasze do granic już porozciągane ubrania. Nóżki dalej jak galareta, ale pare chwil maleńka ustoi. Skacze, przekręca się, gaworzy jak profesjonalistka. Mamy 'daddada', 'bababba' i 'wawawa' cały czas na tapecie. Na 'mama' chytrze przekrzywia główkę ćwiczy namiętnie ustkami ale na koniec zawsze kończy się na 'wawaa', kiedyś się doczekam!
Je, je dużo i chętnie, ale nie toleruje niczego co nie jest utarte na gładką masę. Chętnie przeżuje ryżowe ciasteczko, albo skórkę z chleba ale gdy tylko kawałek znajdzie się w buzi to następuje plucie i wywalanie języka. To samo z zupkami i obiadkami które mają w sobie jakies gródki, zastanawiam się jak ten problem przeskoczyć. W związku ze zjadaniem końskich ilości kaszek, owsianek, obiadków i owoców mleka mała wypija coraz mniej. Ale ponoć taka kolej rzeczy, a ja na siłę nie będę wciskać. Wszystkie kaszki robione na mleku i tak są a i do obiadków do rozcieńczenia też wlewam trochę swojego mleka.
Rośnie nam dziecko.
Rośnie też mama - pare dobrych kilo mam do zrzucenia....

Skrót zdjęciowy:



A tu nasz niedawno wspomniany prezent dla teściów w całej okazałości:



Sunday 23 December 2012

Wesołych wszystkim!


Wszystkim czytającym nasze losy mamom, tatom i jeszczenierodzicom życzymy pięknych, rodzinnych świąt, aby ich ciepło na długo gościło w naszych sercach.


Aga, Mariusz i Zosia

Saturday 22 December 2012

7 miechów


7 miesięcy minęło - to w sumie post na wczoraj ale inwencji już nie starczyło

Stunkął nam ten kolejny miesiąc tu w Polsce, kiedy Zośka nie posiada się z radości, że ma tyle towarzystwa i tyle osób może swoim uśmiechem obdarować a no i tyle osób do klaskania i podziwiania gdy kolejna nowa rzecz jej wyjdzie. A zaczęła się już nam na dobre turlać we wszystkich kierunkach i pełzać po teściowym parkiecie za szczególnie interesujący cel obierając sobie albo czyjeś pantofle na nogach albo szuflady pod telewizorem (takie szklane, które można fajnie popalcować). I obserwuje wszystkie nawsze czynności z uwagą, wpada dosłownie rękami do talerzy bo tak się rwie do próbowania potraw, słodko wychyla się aby dojrzeć coś co ją akurat zainteresowało, rośnie nam mała ciekawska i bardzo ruchliwa dziewczynka. Podczas karmienia mam wrażenie, że głowa jej o 360stopni potrafi się obracać, tak się wierci, tak rozgląda wszędzie, wszystko musi dotknąć i pomacać a mama manewruje łyżeczką, aby trafić do buzi a nie np do uszka.
Fajnie się nam jeździ po rodzinie i znajomych, strachu nie ma, że dziecko fochy odstawi bo na razie bardzo towarzyska jest i nie przepuści okazji do zaczepek i zabawy.
Nie mam pojęcia kiedy te 7 miesięcy minęło....



Friday 21 December 2012

Na katarek Katarek


Dzięki uprzejmości firmy produkującej produkt dla dzieci pod nazwą Katarek otrzymałyśmy do testowania aspirator kataru. O produkcie pierwszy raz czytałam u Hafiji na blogu i od razu zapragnęłam mieć go w naszej domowej apteczce. Paczuszka przyszła już pare tygodni temu, ale czekała na nasz przyjazd do domku abyśmy mogły razem z Zosią otworzyć przesyłkę i ocenić zawartość.
A tu co zobaczyłyśmy po otwarciu koperty:



Do opakowania dołączona instrukcja obsługi, a produkt składa się z głównej rurki odciągającej, dwóch końcówek i szczoteczki do czyszczenia.



Moją uwagę zwrócił również poniższy symbol: "Laur Konsumenta 2011"


A dla Zośki na obecną chwilę Katerek służy jako superaśna zabawka ("halo halo, jest tam ktoś???") i oby jak najdłużej bo od kataru trzymamy sięz daleka ale i nie jest nam on teraz straszny mając pod ręką taki profesjonalny aspirator.



A teraz o funkcjach i używaniu Katarka.
Katarek jest aspiratorem odciągającym wydzielinę z noska dziecka, które nie potrafi jeszcze samodzielnie opróżniać nosa. Jedną z końcówek podłączamy do odkurzacza (o mocy 800-1500W) drugą końcówkę przykładamy do noska dziecka i przez pare sekund odciągamy wydzielinę. Następnie to samo powtarzamy z drugą dziurką noska i na koniec czyścimy i dezynfekujemy do następnego użycia.
Myślę, że jest to strzał w dziesiątkę, ponieważ:

  • od niedawna nasze dziecko, wkroczywszy dumnie w 6 miesiąc zaczęło NIEZNOSIĆ dotykania się po twarzy a w szczególności po nosku. Katarek ma tą zaletę, że odciąganie kataru z noska dziecka trwa pare sekund i nie trzeba długo 'grzebać' w nosie a przez co zmniejsza się irytację dziecka całym tym procesem
  • większość dzieci bardzo pozytywnie reaguje na wszelkiego rodzaju szumy a odkurzacze w szczególności. Nasza Zośka uwielbiała od urodzenia szumy i kochała do nich spać, do teraz na dzwięk suszarki czy odkurzacza uspokaja się i unieruchamia się na dłuższy czas - myślę, że oczyszczanie noska przy dźwięku odkurzacza wywoła o wiele mniej stresu u naszego dziecka
  • produkt jest łatwy w czyszczeniu i nie zajmuje wiele miejsca w apteczce 

A tu na końcu filmik jaki znalazłam na youtubie (który obejrzałam od razu gdy tylko usłyszałam o tym produkcie) i który o ile strasznie mnie smieszy to jednak przekonuje o tym, że katarek wcale nie musi być taki straszny z Katarkiem i nawet można się przy tym świetnie pobawić:)


Thursday 20 December 2012

Dobrze nam


Jesteśmy, lenimy się i upajamy swobodą jaką mamy tutaj gdy Zośka pod okiem rodzinki.
Jest noszona, tulona, zabawiana, kąpana i nam tylko zostaje kładzenie spać. A Zosia uwielbia nowe twarze, wszystkim śle uśmiechy, nie boi się obcych, chętnie zostaje z obcymi sobie osobami podczas gdy ja mam czas np na fryzjera (aaale super!!), przyzwyczajona do naszego szybkiego tempa nauczyła się drzemki odbębniać w aucie albo w wózku, w łóżeczku turystycznym jak na razie odpukać śpi bardzo dobrze, dalej sama zasypia i na szczęście nie ma tragedii w nocy jak myślałam, że będzie. A dni lecą, nawet nie wiem kiedy! A tyle jeszcze do zrobienia i tyle ludzi do odwiedzenia. 30ego chrzest, a my wciąż jeszcze nauk nie zaliczyliśmy:D wszystko na ostatnią chwilę, ale już tacy jesteśmy.
Ślemy wszystkim pozdrowienia przedświąteczne!

Saturday 15 December 2012

Driving home for Christmas

Mkniemy przez europe z przystankiem w Niemczech. Trzymajcie kciuki!

Friday 14 December 2012

Pierwsze 'Bleee"



Po pierwszych odgłosach bardziej przypominających już ludzką mowę, dziś przyszła kolej na wyrażanie gustu i preferencji. Pomemłała dziś metkę pluszowej biedronki (metki są na topie!!), pokiwała głową z uznaniem i wzięła się za skrzydełko pluszaka, po czym wypluła z obrzydzeniem i orzekła "blleee". A jak mama wsadzi do buzi łyżeczkę z niesmaczną papką to dziecię robi ' aaaaaa pppttttffffffpp' i wszystko ląduje na kanapie i na mnie, ale na jabuszko z gruszką buzia tak szeroko otwarta, że łyżkę stołową zmieścić można.... ach te dziecięce gusta.


Thursday 13 December 2012

Nie nadążam


Po pierwsze dziękuję za ostatnie wpisy pod moim postem, pewne produkty wielokrotnie się powtórzyły i na pewno u nas w apteczce zagoszczą. Zośka coś pokasłuje i kicha częściej ostatnio, zastanawiam się czy nie ma lekkiego katarku, zobaczymy co czas przyniesie.

Musiałam tego posta napisać, bo u nas każdy dzień przynosi tyle zmian, nie chcę żadnej z nich przeoczyć i zapomnieć 'tego' pierwszego momentu:)

Poza gaworzeniem, Zośka skoczyła do przodu w rozwoju ruchowym. W końcu zainteresowała się swoimi stopami i zaczęła przyciągać je do siebie i łapać (większość maluchów ma to już dawno za sobą!).




Dotychczas przewracała się na brzuszek przez swój lewy bok, nagle zaczęła również przez prawy. Poważnie  sunie już po ziemi jak wąż.... do tyłu. Tak więc pozostawiona na środku pokoju na dywanie, znajdywana jest przeze mnie na zimnych panelach gdzieś pod krzesłem w części jadalnej. Pracujemy nad zrzuceniem ze wstecznego biegu, ale średnio idzie. Więc dochodzi do tego czasem frustracja, że zabawka się 'oddala' zamiast przybliżać, na nic tłumaczenie dziecku, że w złym kierunku pędzi. Zaczęła też już konkretnie reagować na swoje imie. Gdy nagle zasłonimy jej obiekt obserwacji zaczęła kumać, że obiekt ten wciąż istnieje za przeszkodą, wygina więc ciałko i wyciąga szyjkę aby zasłaniającą przeszkodę wyminąć. Coraz częściej zaczyna też sprawiać wrażenie, jakby poważnie próbowała zrozumieć co do niej mówimy, wpatruje się tymi swoimi wielkimi oczętami, widać że analizuje bo aż para z uszu idzie aż po chwili odpala jedną ze swoich odpowiedzi "dghahadhaddaaaada" lub coś w tym guście równie mądrego.





A ja przekonałam się już na wieki wieków, że nie jestem 'morning person'. Ani też 'night person'. Daję mocno popalić w nocy mężowi, niewyspanie, zmęczenie robi swoje. Biedak, mam najcudowniejszego męża na świecie, ponieważ co rano próbuje zapomnieć o rozwodzie który każdej nocy wydaje mu się bardzo kuszący....

Wednesday 12 December 2012

Co do domowej apteczki?


Przyznam się, że Zośka niebawem 7 miesięcy kończy a jej apteczka zawiera jedynie Calpol i żel na ząbkowanie. Dotychczas żadne choróbska jeszcze nas nie dopadły (odpukać w puste i niemalowane!), ale obawiam się, że gdy katastrofa nadejdzie to nie będę miała czym leczyć dziecka. W tutejszych aptekach półki z lekami dla dzieci zawierają zaledwie pare sztuk lekarstw, reszta na receptę, a większość lekarzy ignoruje wszelkie dolegliwości doradzając czas i leżenie w łóżku. Dlatego przy okazji pobytu w Polsce planuję zaopatrzyć się w podstawowe lekarstwa na popularne dzieciece dolegliwości.
Nie mam tylko pojęcia od czego zacząć... nie chcę być wkręcona w żadną farmaceutkę w kupienie leków z najwyższej półki opatrzonych etykietą NIEZBĘDNE podczas gdy mogłabym kupić tanie, sprawdzone produkty, które zostały już przestestowane przez inne mamy.

I tu ogromna prośba do wszystkich czytających mnie mam. Bardzo proszę, pomóżcie mi skompletować listę leków na dziecięce przeziębienie, kaszelek, katarek, dolegliwości brzuszka i wszelkie inne możliwe dolegliwości jakie zapewne nas czekają a o których jeszcze nie mam pojęcia.


Tuesday 11 December 2012

Rozmawiamy!



Oczywiście w tylko nam znanym języku, żeby nie było też mamy swoje sekrety!


Kalendarz


Czas otworzyć kolejne okienko... 13 dni do świąt!


Ostatnia noc przespana cała była, próbujemy rozkminić powód, coś mi się kręci wokół Zosi drzemek i ich timingu ale z tym poczekać musimy do powrotu z Polski:) tymczasem pozdrawiamy z zamglonej i o dziwo mroźnej Anglii.

Monday 10 December 2012

Nocne krzyki


Od ponad tygodnia zaczęła nam się Zosia wybudzać w nocy, o bardzo różnych dziwnych godzinach. Zwykle tylko raz. Zaczyna się takim zwykłym jęczeniem, jakie zwykle towarzyszy dzieciom przy zasypianiu, i przeradza się w płacz pełen krzyku. Głód odpada. Myślimy, że albo zęby znów idą i małą bolą dziąsełka w nocy albo coś o czym ostatnio czytałam - szybki rozwój mózgu dziecka również może powodować, że dzieci wybudzają się w nocy i przeżywają to czego nauczyły się/doświadczyły podczas dnia. Pare razy podaliśmy Calpol i jakby po jakieś dłuższej chwili krzyku wszystko się uspokaja. Bardzo mi z tym źle, siedzenie przy Zosi i głaskanie pomaga na troche ale potem płacz znów się zaczyna, branie na ręce skutkuje jeszcze większym płaczem, to samo gdy biorę małą do siebie do łóżka. Wygina się aż cała i wyrywa się jakby chciała powiedzieć, że to nie pomaga. Zauważyłam też, że takie akcje dzieją się zwykle po tym gdy mamy dzień/wieczór pełen wrażeń. Dodam, że z zasypianiem wiecozrem nie mamy problemów, dziecko nie wydaje się przemęczone ani przebodźcowane. Zasypia zupełnie sama, więc wiem, że nie jest to problem wybudzania między cyklami snu, Zośka już dawno zaczęła sama usypiać się spowrotem na wypadek jakichkolwiek pobudek w nocy. Za bardoz nie wiem jak jej pomóc i troszkę mnie to martwi. Z drugiej strony ostatnie dni przyniosły tyle nowych umiejętności, zmienia się nam dziecko w oczach i może to powód tych pobudek? Kochane mamy, macie podobne doświadczenia??

Saturday 8 December 2012

Gaworzy:)


Zaczęła nam Zośka porządnie gaworzyć!!!  'Dadadadadadada" :) zazdrosna trochę że nie 'mamamamama' ale cóż, przeżyję!!

A w piątek wybraliśmy się wieczorem na zapalenie świątecznych światełek w naszym małym miasteczku, ziiiimno było i teraz chyba mnie jakaś choroba chwyta


Friday 7 December 2012

I u nas świątecznie


Na dworze zimno, poranki i wieczory mroźne, do pełnej zimy tylko nam śniegu brakuje, ale to w tych rejonach to rzadkość.
Brakowało mi troszkę świątecznej atmosfery u nas w domu, choć święta spędzamy i tak w Polsce, to do wyjazdu jeszcze troszkę zostało, tak więc podwinęłam rękawy, mąż wyciągnął ze strychu kilka ozdób świątecznych, pohasałyśmy z Zosią po krzakach i nazbierałyśmy pare gałązek i tak dekoracja stanęła u nas w pokoju.




A tak się wczoraj Zosia bawiła z koleżanką Elsie jej balonikiem, więc mama dziś poszła i kupiła Zosi jej własny smerfowy balonik:) Zacieszu nie było końca!





Thursday 6 December 2012

Pani Mikołajek

Pozazdrościliśmy innym pięknym mikołajkom dzisiaj rano i dołączamy do ich grona!





Wednesday 5 December 2012

Lektury mamy


Takie wczoraj cuda dostaliśmy od Mamy Zosi, której serdecznie dziękuję!!


Magazyny przeczytane w jeden wieczór, książka pochłonięta w całości, książeczka z obrazkami wielokrotnie pooglądana przeze mnie i Zosię dzisiaj. Żywe kolory zdecydowanie przyciągają uwagę dziecka, a twarde strony idealne do ostrzenia ząbków:)
Dziękujemy Mamo Zosi!!

niespodzianki 6 miesiąca

Czasu brakuje na wszystko, wyjazd na święta zbliża się dużymi krokami a jeszcze tyle rzeczy chcę załatwić, zamknąć na ostatni guzik.

Niedzielne popołudnie spędziliśmy w przytulnym angielskim miasteczku Cirencester, przy okazji zwiedziliśmy tamtejszy malutki rząd straganów świątecznych. Zafundowałam sobie naleśniki z nutellą....



A w poniedziałek popędziliśmy do Londynu (choć posuwanie się w Londyńskim korku z pędzeniem niewiele ma wspólnego), żeby odebrać mój i Zosiny paszport. Teraz droga do Polski stoi przed nami otworem.
W drodze do świątecznego Harrodsa zupełnie przypadkiem trafiliśmy na ogromny świąteczny market, po którym troszkę czasu się poszwędaliśmy, potem galopem przelecieliśmy wszystkie piętra Harrodsa, na podziwianiu wystaw i dotykaniu świątecznych ozdób się skończyło bo ceny mega wielkie jak na przeciętną kieszeń. Ale dział świąteczny i dział dla dzieci wyglądał tak magicznie, że nawet mi oczy było ciężko od tego widoku oderwać. Zosia w miare grzecznie spędziła dzień w wózku, smoczek oczywiście królował, bo moja mała nie potrafi spać potrząsana. Mieliśmy też incydent z całkowitym zwróceniem uprzednio zjedzonego obiadku przez Zosię i choć trochę mnie zestresował, to po małej nie widać było, żeby zrobiło to jakiekolwiek wrażenie, jadła i spała później jak zawsze.

A za nami.... choć przez długie miesiące zarzekałam się, że nie wiem co to nieprzespana noc, właśnie taki kataklizm przeszedł ostatniej nocy. NIe mam pojęcia co się stało. Zoska zasnęła jak zawsze sama, troszkę póżniej niz zwykle bo nam sie wczoraj jakos cały dzien poprzestawiał. Przez wycieczkę poniedziałkową i mniejszą ilość snu w dzień wczoraj rano mała obudziłą się o 8 (a nie ok 7 jak zwykle), więc cały dzień się poprzesuwał a potem jeszcze bylam pół dnia u znajomej i biedna Zosia nie umiała przez długi czas u niej usnąć, więc ostatnie drzemki bardzo pozno wypadły. No ale zasnęła wczoraj jak zwykle bez problemu a tu nagle godz 12 w nocy i słyszę, że się obudziła i gada, i gada i gada do siebie. Myśłę sobie ze dopóki nie płacze to jest ok, pogada i zaśnie (juz tak bywało), ale potem nagle w ryk i tak ryczała już do po 2 nad ranem. Głaskanie pomagało na pare minut i potem znów ryk, ale nie był to ryk na ból ani na głód, ewidentnie oczka tarła i próbowała co pare minut usnąć ale za każdym razem mocniej się irytowała, że nie potrafi zasnąć. W końcu udało się ją uspokoić, zasnąła spokojnie i o 4 powtórka z rozrywki! pomogło mleczko, bo to i tak godzina ranna więc głód w niej na pewno się odezwał. NIe kumam w ogóle! zwłaszcza ze zasypia sama, więc wybudzając się nigdy nie potrzebuje pomocy niczego ani nikogo do zaśnięcia spowrotem. myślę sobie - skok rozwojowy??? albo odbił się na niej ten dzień w Londynie, brak drzemek o tych samych porach co zawsze i troszkę się rozstroiła? Do tego przestala lubic się ubierać, zaczyna wyć denerwowac sięi wyszarpywać rączki. O czapce już nie wspomnę....:) jakas taka mało uśmiechnięta tez ostatnich pare dni jest. Trafiłam na internecie na opisy matek innych dzieci 6 miesięcznych dzielących się tymi samymi problemaim. Czuję ból fizyczny matek, które mają tak na stałe! Zobaczymy co kolejna noc przyniesie, a ja trzęsę portkami co będzie w Polsce na święta. Cała rodzina będzie na nogach w nocy...

Sunday 2 December 2012

Prezentowo-świąteczna sesja


O pomysły na prezenty dla rodziny jak zwykle kiepsko.
Tym razem skoro jedziemy do Polski i bedziemy widzieli się z całą rodzinką z okazji nie tylko ich pierwszego poznania Zosi ale też i wspaniałego cudu świąt Bożego Narodzenia, prezentów przywozimy całą pakę.
A dla najbliższych, oprócz standardowych kosmetyków i drobiazgów, wymysliłam multi ramki, o coś podobnego jak na zdjęciu:

Taki zestaw dostaną rodzice męża, moja mama i babcia. Pomyślałam, że damy się sfotografować całą rodziną i 'wsadzimy' do ramek. Tylko o pieniążki krucho, więc jak zwykle fotografujemy się sami, efekt może nie powalający, ale dla nas wystarczający.






Spodoba się czy się nie spodoba? Przekonamy się w święta!

Saturday 1 December 2012

Nasz mniej udany dzień


Moja świąteczna ekscytacja w tym roku sięga zenitu. Jeszcze pare tygodni temu święta wydawały się takie odległe, a nagle budzimy się rano do temperatury -1 na zewnątrz i uświadamiamy sobie, że to już 1szy grudnia! Zaczęłam zliczać czy mamy dla każdego prezenty, czy wystarczy słodyczy i butelek wina dla wszystkich, czy mamy wystarczająco papieru do pakowania, kartek do wysłania a co najciekawsze, czy starczy nam miejsca w aucie na to wszystko....
Kalendarz z czekoladkami miał być... ale jeszcze nie ma, maż obiecał nadrobić niedopatrzenie.

A dzisiaj...  miało być tak super, mieliśmy spędzić dzień w Bath na świątecznym markecie, przy dzwiękach piosenek światecznych i zapachu grzanego wina. W zamian spędziliśmy prawie 3 godziny w korku do miasta, objechaliśmy parking pare razy w kółko i upewniwszy się, że nigdzie nie ma miejsc do parkowania, z marudzącym dzieckiem w aucie i bez perspektyw na miłe popołudnie wróciliśmy do domu... dzień nie zaliczamy do super udanych ale mamy nauczkę, żeby w sobotę nie wybeirać się do jednej z głownych atrakcji w kraju w samo południe:D
Padnięci, straszliwie wygłodzeni (bo przecież na miejscu mieliśmy się pożywić) zjeliśmy na szybko obiad, położyliśmy padnięte dziecko spać o 3 po południu, ułożyliśmy się wygodnie na kanapie i.... zasnęliśmy oboje. Obudziłam się nagle po 6, usiłując przypomnieć sobie kim właściwie jestem, o co chodzi i dlaczego jest ciemno na zewnatrz. Nagle zaświtało mi pytanie w głowie, że gdzie właściwie jest nasze dziecko skoro my jesteśmy tu i to w dodatku sami. I wtedy uderzyła mnie myśl, że Zosia jest u siebi w łóżeczku i jeszcze śpi!! Tak, nasz śpioch postanowił odespać tortury w samochodzie i ucieła sobie co najmniej długą drzemkę. Po czym trzeba ją było jeszcze wybudzać... Ale to nic, o 7:40 zasnęła ponownie, bez oznak protestu... złote dziecko!