Wednesday 27 June 2012

5 tygodni razem



Tyle rad się zebrało pod ostatnim postem, powolutku będę próbowała wszystkiego. Na dzień dzisiejszy na wszelki wypadek wykluczyłam produkty mleczne z diety po przeczytaniu wielu informacji w internecie i porównaniu objawów i może to nieco pomoże no i oczywiscie dzienne masaże, leżenie na brzuszku i rumianek/herbatka z kopru. Sama tez je piję. Ale Zosia wydaje się nieco spokojniejsza. Wydaje mi się, że z dnia na dzień coraz lepiej ją rozumiem i rozpoznaję czego dziecina chce. Cały dziejszy ranek przespała na mnie bez miałknięcia, daje się tez w śnie na troche odłożyć żebym miała chwilkę na własne potrzeby ale po parunastu minutach łypie okiem i nieporadnie szuka główką gdzie podziała się jej mamusia. Tak więc dużo przytulasów i głaskania. klepanie w pupke usypia ją w pare sekund!!. A i wieczorami mamy już stały program dnia z zabawą, kąpielą, karmieniem i relaksem w sypialni z delikatnymi światełkami i kołysankami. Gdzies po godzinie dziecie zasypia mocnym snem na kolanach i daje się na reszte nocy odłożyć:) myślę, tak jak czytalam w wielu komentarzach i u innych blogowiczek, że te pierwsze tygodnie tak dają w kość ale potem wszystko się z czasem ustabilizuje.
Wiemy już na pewno, że na dzień dzisiejszy Zosia nie lubi transportu w postaci wózka, drze sie po parunastu minutach w niebogłosy i każde wyjście na zakupy kończy się naszym biegiem do najbliższej kasy. Za to bardzo łaskawie zaakceptowała chuste i zasypia w niej od razu prawie, smoczka nie potrzebuje czuje sie bezpieczna i spokojna. Wiec minimum z 3 godz dziennie ją noszę, mam w tym czasie szanse na małe zakupy i jeszcze obiad zrobić:) No i na ulicach jestem non stop zatrzymywana, żeby pochwalić się maleństem, obce osoby zachwycają się jej wystającymi małymi stópkami i burzą włosów:)



Zosiak zaczęła też interesować się karuzelą pare dni temu i ze skupieniem obserwuje kręcące się zabawki. Na początku powieszone nad łóżeczkiem stały się hitem dnia, ale gdy tego samego dnia myśląc, że mała spi sobie słodko wieczorem weszliśmy do sypialni, żeby się spac położyć - patrzymy a Zosia (wczesniej godzine usypiana!) z oczami szeroko otwartymi wpatruje sie w karuzele i wyraźnie ma niezłą frajde śmiejąc się sama do siebie. Nie powiem słodko to wyglądało, ale nie gdy rodzice marzą o tym by się nieco przespac:P tak więc karuzela została zdjęta i umieszczona na przebieraku i tam zajmuje jej uwagę:)



Płaczu, też już coraz mniej a jak tylko się zaczyna to już wiem jak szybciutko go ukoić. Wydaje mi się, że malutka ciężko sobie czasem radzi z nadmiarem bodźców i jednak nie potrafi czasem jeszcze sama poradzić sobie z zaśnięciem choć trze oczka i ziewa non stop. Ale wtedy wtula główkę kompletnie w mój łokieć, ledwo mając dostep do powietrza i tak od razu zasypia, tak jakby chciała się od całego świata odciąć. A ja nie potrafię wtedy przestać się na nią patrzeć i tulić i całować. Wiem, że potrzebujemy obie siebie tak samo mocno, nawet gdy czasem marzy mi się pare chwil tylko dla siebie.
I w tym miejscu duży buziak dla mojego męża, który ostatnio gdy było nam tak ciężko sam mnie z domu wypchał, żebym sobie pobiegała i odprężyła się. Jak dawniej założyłam adidasy, zapuściłam muzykę na mp3 i pognałam przed siebie i nie powiem, od razu lżej się na duszy zrobiło.
Z mężem u boku wszystko staje się łatwiejsze i bardziej znośne, i tylko on potrafi nas obie rozbawić gdy tańczy z Zosią wieczorem na rękach:)

Sunday 24 June 2012

B jak bezsilność


Musze sie wyżalic a gdzie nie lepiej niz na własnym blogu.
Zosia daje nam w kość, nie ma dnia żebym nie rozpłakała sie z bezsilnosci. Jeszcze w ciazy mialam piekny obraz słodko zasypiajacego bobasa w łóżeczku, my pochyleni nad nim - szczesliwa rodzinka. Taka utopia raczej. Nasza Zosia cały dzień jest marudna, non stop płacze, wiemy ze nie ma kolek, nie wykluczone ze moze ma jakies inne dolegliwości, jutro postram sie do lekarza zadzwonić. Ale raczej to tez wykluczam, bo są momenty gdy po prostu przestaje patrzy sie na nas i np smieje, albo odłożona do łóżeczka potrafi się na jakis czas uspokoić patrząc na karuzele, tak samo położona na nas.
Problemem jest to, ze nie chce spac, to chyba nie jest normalne ze takie male dziecko całe dnie ma szeroko otwarte oczy. Widac ze jest zmeczona, ziewa, ma zaczerwienione powieki i odwraca glowe od swiatla. Ale nic nie potrafi jej uspac. Probujemy wszystkiego, przytulamy, pozwalamy na nas zasnac, na rekach nosimy, odkładamy do lozeczka, spiewamy i nic. Obserwuje ja i widze ze po paru minutach po jedzeniu gdy nie potrafi tak zasnac zaczyna sie robic marudna i zaczyna plakac, najpierw poplakiwac a potem zaczyna zanosic sie porzadnym placzem. I to nie ma znaczenia czy akurat jest w naszych objęciach czy nie. Gdy jest na raczkach wygina sie i glowka ewidentnie szuka czegos do possania. Dlatego zaczelismy jej dawac smoczek, ktory wydaje sie jedyna rzecza jaka ja uspokaja, tylko ze non stop jej wypada z buzi i trzeba go co chwile podtrzymywać. Probowalam roznych kształtów z różnych firm i wszystko kończy sie na tym samym. Zdaje sie ze smoczkiem nawet zapadac w lekki sen, ale sa to doslownie drzemki ktore po paru minutach się kończą albo gdy wypadnie jej smoczek - wtedy oczywiscie znow w placz. Najgorzej gdy nei uchwycimy dobrego momentu i o pare chwil za dlugo placze wtedy juz nic nie jest w stanie pomoc. Odwołuję sie do ksiazek, do rad rodziny i nie potrafie zrozumiec zachowania swojego wlasnego dziecka. To chyba boli najbardziej, ze przeciez powinnismy jej byc w stanie pomoc i zrozumieć a my nie wiemy co robić. Wszystko jest takie wyczerpujące, czy u nas w ramionach czy w lozeczku, musimy non stop czuwać zeby smoczek nie wyleciał, co oznacza godziny spedzane tak naprawde na niczym. Na poczatku, zauwazalam ze smoczek słuzył jej głownie do samouspokojenia się i zwykle pozniej go wypluwała i zasypiała. Bez smoczka za to zasypiała na nas wtulając się i potrafiła bardzo mocno zasnąć. Teraz cały czas jakby czuwa, lekki nasz ruch i od razu sie wybudza, tak jakby byla ciagle czyms poddenerwowana i nie potrafila sie zrelaksowac w zaden sposob. Zastnawiam sie czy to nie cos z brzuszkiem jednak bo kupki ostatnio 10 dni nie robiła, w końcu wczoraj zrobiła ale widze ze ulgi zadnej jej to nie przyniosło. Od położnej słyszę tylko, że do 10 dni to normalne ze dziecko nie musi wcale kupki zrobić.... jakoś ciezko mi sie w to wierzy. Wykluczamy kolki. Ja obstawiam, ze placze po prostu bo jest non stop zmeczona tym niespaniem, ale znow przez to zasnac nie moze i tak koło sie zamyka. Czasem zastanawiam sie czy cos w moim mleku nie ma co ja pobudza czy czego nie trawi. Jem codziennie inne rzeczy ale trzymam sie z daleka od produktów odradzanych. Martwilismy sie do tego stopnia ze pare razy dalismy jej MM i roznicy w zachowaniu zadnej nie było. Odłożona za to bez smoczka spać wierzga bardzo mocno nóżkami (reszte ciała otulamy spiworkiem) jęczy i steka az po paru minutach zaczyna mocno zanosic sie placzem. Podobnie jak przytulamy ją i kładziemy na naszych piersiach, tak samo jest niespokojna. Już nawet na spacerach i zakupach zaczyna sie dziac to samo, usypia ją tylko jazda autem, ale przełożona do wózka caly czas czuwa no i niestety gdy tylko smoczek wypadnie znow akcja z płaczem. Mam wrazenie ze mam znerwicowane dziecko:( które spi moze tylko pare minut po kazdym karmieniu i widac ze jest bardzo zmeczone. Nocki jak dotychczas nie były problemem, ładnie nam usypiała i z przerwami na karmienie spała do rana. Teraz tez juz widac, ze ma coraz wieksze problemy z zasnieciem. Najchetniej bym ten smoczek za okno wyrzuciła, bo mam wrazenie ze stalismy sie jego niewolnikami ale jest to jedyna rzecz ktora ja uspakaja...
I tak milion razy na dzień poddaję się i mam łzy w oczach i musze sie na nowo pozbierac do kupy i dalej brnąc do przodu. Serce ściska gdy taka mała istotka placze a my nie wiemy dlaczegoNie tak wyobrażałam sobie rodzicielstwa i zastanawiam sie czy moze nie wyidealizowalismy wszystkiego w naszych glowach a tak naprawde każdy przechodzi podobne trudnosci na poczatku. Czasem tez mysle, ze to skok na gleboką wode decydowac sie na dziecko tak daleko od rodziny i ich pomocnej reki.
Na razie brak mi pomysłu na nastepne dni, jedynie tylko przenieslismy jej łóżeczko do naszego pokoju i nie bedzie juz spała w koszyku tylko w lozeczku, moze potrzebuje lepszego i stabilniejszego materacyka. Opcje spania z nami odpadają bo mam bardzo mocny sen i naprawde mogłabym jej cos zrobić (czasem nawet jej placz mnie nie budzi), przytulanie i usypianie na nas - bo tak samo jak ona ja tez odzczuwam do niej potrzebe bliskosci jak najbardziej TAK ale ostatnio to tez w ogole sie nie sprawdza. Boje sie kolejnego poranka, bo kazdy zaczyna sie płaczem...
Oby to była tylko jakas faza w rozwoju i wszystko sie unormowało wkrótce.

PS. do tego stopnia jestem zmeczona tym wszystkim ze rodzi mi sie w glowie pytanie czasami, dlaczego ludzie maja wiecej niz jedno dziecko... a przeciez mysmy chcieli minimum dwa:(

Saturday 23 June 2012

T jak tata


W tym roku dzień Taty zleciał nam jak każdy inny powszechny dzień czyli karmienie, usypianie i pieluszkowanie i walka o to by Zosia nie płakała:D
Tak więc w ten zwykły/niezwykły dzień w imieniu Zosi ściskam mocno jej tatusia i obiecuje, że za rok ten dzień będzie bardziej niezwykły.

Friday 22 June 2012

U jak uśmiech

Dziś już jestem pewna, że od dwóch dni Zosia sie uśmiecha. Dotychczas tylko jej tak ustka chodziły jak spała, teraz gdy się wyspi i naje i gdy zbliżamy się do niej twarzami czasem zdarza jej sie uśmiechnąć! Nie jest to pewnie jeszcze do końca zamierzone ale wygląda wtedy tak słodko! I zdecydowanie wynagradza wszystkie godziny płaczu:D Dowód jeszcze nieuchwycony aparatem ale pracuje nad tym, Zosia tymczasem niechętnie pozuje do zdjęć :P




Pytanie, ile podczas dnia takie maluchy zwykle powinny spać? I od kiedy naprawde przydatne w uzyciu są leżaczki (zeby np mogło obserwować co robie w kuchni itd)

Wednesday 20 June 2012

S jak sen


a raczej usypianie! Tematem jedynym jaki chodzi mi obecnie po głowie jest jak usypiać tą naszą Zosieńke w dzień, żeby choć na troche sie od niej oderwać, iść do ubikacji, zjesc cos etc i żeby dłużej niż kwadrans chciała sama spać:) Udaje się jeżeli po karmieniu od razu na mnie zaśnie np i po jakimś czasie mogę ją odłożyć. Czasem jednak tak długo ją usypiam, że gdy akurat tak fajnie już oczka zamknie i mogę ją odłożyć jest już czas na kolejne karmienie i tak w kółko:D Błagam o jakeis rady, pomysły!!! Wiem, że ten temat nurtuje większość rodziców na początku. Czy może 4 tygodnie to za wczesnie aby oczekiwać czegokolwiek od takiego dzieciaczka?? Czytałam ze taki brzdąc nie jest w stanie jeszcze samodzielnie usnąć, a ja bardzo lubię ją przytulać, gdyby tylko to zasypianie nieco sprawniej jej szło albo gdybym chociaż wychodować mogła trzecią rękę... w dzień chce tez do spania smoczka, tylko nie potrafi go jeszcze dobrze zassać, więc ten jej stale wypada a ona z frustracji, że go co troche gubi robi się coraz bardziej czerwona i po paru minutach w ryk... a ja w ten gębolek otwarty jej tego smoczka ładuję, no ale oczywiście wtedy już tylko możemy pomarzyć o jakimkolwiek spaniu:D
Noce, na szczęście przesypia nam ładnie z przerwą na mleczko, więc choć na razie nawet sie wysypiamy.

Wczoraj pierwszy dzień zupełnie same zostałyśmy, tatuś wrócił do pracy. A ja po 9 rano bączka wpakowałam do chusty i tak do 12 sobie chodziłyśmy. W tym czasie ogarnęłam mieszkanie, zrobiłam pranie, make up, włosy i ugotowałam obiad! Zdecydowanie chusta to hit w naszym domu, a Zosia zasypia w pare sekund. Minus jedyny jest taki, że po godzinie noszenia zaczynaja mnie plecy boleć, ale to nic w porównaniu z cudowną ciszą jaka panuje w domu  i odzyskaniem choć na pare godzin dwóch rąk:). O 12 nastepne karmienie i przytulanie, przy okazji ja sobie ucięłam godzinke drzemki z Zosia w ramionach, a popołudniu spacer az do powrotu taty z pracy. Tym razem Zosia wycięła numer i pół spaceru (2 godzinnego) przespała a pół zdecydowała się płakać, ale akurat byłyśmy na spokojnej drodze, bez wielu gapiów więc nie czułam się jak nieporadna matka, a dziecię płakało bo znów nieposłuszny smoczek jej ciągle wypadał... ehh.
Dziś z kolei poszłyśmy znów odwiedzić centrum dla dzieci, gdzie była znów ważona, waga podskoczyła do 4,4kg, systematycznie co tydzień przybeira tyle samo na wadze i bardzo ładnie się rozwija, więc oczywiście nie ma piękniejszej muzyki dla uszu matki:) a na dodatek jako jedyny niemowlak przy ważeniu i sprawdzaniu nie płakała i całą droge do i z przespała pięknie. A teraz znów chowa się w chuście i pochrapuje słodko, a ja lece coś na obiad wykąbinować.

Tak w ogóle to pogoda piękna się zrobiła i wygrzeałam z szafy kilka sukieneczek malutkich dla Zosi, czas zacząć się ubierać jak dziewczynka:))!






Monday 18 June 2012

1szy miesiąc!



Dziś uroczyście po 3 w nocy odśpiewaliśmy a raczej odszeptaliśmy Zosi jej pierwsze "Sto lat", bo przecież niecodziennie obchodzi się swój pierwszy miesiąc:)
Nasz mały bączek jest już z nami 4 tygodnie, które mam wrażenie tak szybko zleciały. Przez ten czas zdążyła obrócić wszystko do góry nogami, poprzestawiać dzień z nocą i noc z dniem, nauczyła nas spać czujnie i zrywać się na każdy jej jęk, wyspecjalizowała się w strzelaniu kupkami na odległość, do tego stopnia ze na srodku pokoju trzeba było położyc specjalny chodniczek, nauczyła się wyczuwać moment zmiany pieluszki i wydaje się, że siusia wtedy ze zgoła uwielbieniem na nowo nałożone śpioszki. Jest częścią nas i częścią naszego życia a jednocześnie posiada własny charakterek i jest zupełnie odrębnym małym człowieczkiem, który już ma swoje jakieś małe preferencje i nastroje.

Dzisiejszy dzień oblewamy mleczkiem mamy i śpimy ile wlezie!!:D


Saturday 16 June 2012

Taki sam ale inny...

... jest nasz każdy dzień. Taki sam bo niby karmienie w podobnych godzinach, ten sam rytuał: pieluszka, karmienie, chwila z mamusią i walka o usypianie do snu:), spacerki w podobnych godzinach, kąpiel i kolejna walka o nocne usypianie. A jednak codziennie nasza Zosia mnie czymś nowym zaskakuje i aż serce topnieje gdy widzę jak szybciutko nam rośnie i jak zmienia się z dnia na dzień. Jeszcze... jeszcze chwilka i może uraczy nas swoim uśmiechem.
Mała spryciula obmyśliła sobie, że codziennie będzie też zmieniać swoje ulubione pozycje do snu. Tak więc co jednego dnia działa idealnie i już sobie zapisuję w pamięci co jej się spodobało i jak nam szybko zasnęła, drugiego dnia zdaje się w ogóle nie mieć sensu bytu, bo inaczej mała serwuje mi pokaz swojego ryku. I tak chodzę jak głupia z jej koszykiem od pokoju do pokoju, od pozycji do innej pozycji. Ba nie tylko ja - również siostra męza która tu mi pomaga też wnosi swój twórczy wkład w usypianie i tak biegamy we dwójkę i głowimy się jakby tu małą ułożyć i ululać do snu. A Zosia jak się okazuje po długich kwadransach usilnych starań, szeptania do uszka, przytulania, śpiewania kołysanek a nawet zapuszczania elektrycznego czajnika do wody (czasem działa!) nagle odłożona na chwilke dla zmiany pozycji bezczelnie zasypia sobie tak po prostu i bez niczego samiuteńka na kanapie w najdziwniejszej z możliwych pozie.... Ręce opadają.

Spacerki już nie są dla mnie stresem, od kiedy odkryłyśmy magię smoczka, dostaje go w wózku i wprawdzie ma trudności z zapadaniem w głęboki sen ale potrafi lekko drzemać nawet przez 2godzinki, oczywiście pod warunkiem, że wózek jedzie ładnie po dziurach i pięknie się trzęsie, inaczej od razu obczaja, że coś nie tak i otwiera oczęta.
Noce przesypia elegancko i do nocnego usypiania nie chce smoczka - chwała bogu, bo ten jej często wypada i musiałabym caly czas sie budzić i jej go podawać. Za to jak zje wieczorne jedzonko o 10 to budzi się dopiero przed 2 a potem ok 5 i da sie nawet potem jeszcze uśpić , czasem aż do 9 rano. Oby ta rzecz się nie zmieniła będę hymny pochwalne na jej cześć piać. Usypianie dziennie to inna historia:D ale mam w planie spacery dziennie o podobnych porach a ptoem będę ją chyba wrzucać do chusty żeby mieć szansę coś w domu porobic i zjeść.

A teraz będzie uczuciowo.
Są chwile i będą codziennie zdaje mi się, że już mi łzy napływają do oczu z bezsilności albo frustracji, bo nie mam pojęcia co i jak dalej robić i jak najlepiej robić. Ale wystarczy, że zerknę na tego śpiącego aniołka ufnie wtulającego się w moją pierś i jestem w stanie zapomnieć wszystkie złe chwile danego dnia. Wystarczy, że popatrzę jak się przebudza, jak wlepia we mnie swoje oczęta i chyba już poznaje... że ja to własnie pani mama i gdy ją męczy brzuszek jak uspokaja się od razu w moich ramionach, wiem że warto, choć ciężko cholernie! No i wierzyć mi się nie chce że jest już z nami prawie miesiąc. I nie wyobrażam sobie,      że mogłoby być inaczej.




Tuesday 12 June 2012

Matką być



A już miałam się poddać, już wylałam morze łez i podejrzewałam, że córka na wieczność mnie znienawidzi za nieudolne matkowanie. Już lada chwila myślałam, że nie starczy mi siły samej, a tu jednak z dnia na dzień coraz lepiej nam idzie. Wszystkim 'ciocinym' i rodzinnym poradom, które niezwykle mi pomogły mówię zdecydowane tak. Daleko za okno wyrzucam dziś książki o karmieniu z zegarkiem w ręku i o przytulaniu "ale tylko po karmieniu" i tych które mają jakąkolwiek wzmiankę o "Łatwym planie". Jak mogłam sądzić, że takie dzieciątko ustawi się do zegarka a nie do ciepła matczynej piersi. 

Córeczko, jeżeli to kiedykolwiek przeczytasz, dajesz mi dziennie niezły wycisk, gdy płaczesz i stękasz a ja płaczę razem z Tobą, bo nie wiem jak Ci pomóc, ale nigdy przenigdy nie zamieniłabym tych chwil bezsilności na chwile bez ciebie. 


A tatusia prosimy aby opuścił już San Francisco i wracał już do nas!


Zosia dalej jęczy i kwęka czasem, myślimy, że albo lekkie kolki (nie płacze) albo ma problem z gazami i kupkami, tak się mocno napina i czerwienieje na twarzyczce. Więc czekamy na kupkę...

P.S. smoczek rządzi i Zosia go ubóstwia - a miało nie być! ale co się nie robi dla kilku chwil spokoju i zadowolonej twarzyczki dziecka.

Saturday 9 June 2012

Radości i smutki

Bez Zosi nic już nie byłoby takie same... nasza kochana córeczka, nasza mała kruszynka. Mogłabym godzinami się w jej malutki nosek i usteczka wpatrywać i całować non stop. Uwielbiam odgłosy jakie wydaje gdy je i gdy zasypia i jak wzdycha przez sen gdy na mnie śpi i wiem, że czuje sie bezpieczna.

Czuję się tylko taka zmęczona i niewyspana. Dobrze było na początku, mam wrażenie ze mała miała jakiś swój rytm i dawała nam życ a myśmy z mężem praktycznie bez słów porozumiewali się i wiedzieliśmy jak nawzajem podzielić swoje obowiązki aby mieć czas na sen i na zabawę i na wspólny czas razem.
A teraz przeraźliwie sie boję, bo mąż wyjechał na 8 dni w delegację a do mnie przyjechała jego siostra pomóc. I choć jest aniołem i bardzo dużo mi pomaga, to nie wiele jednak jest w stanie mi przy Zosi pomóc ponieważ sama nie ma wiele doświadczenia z dziećmi, a ja sama jeszcze nie nauczyłam się rozpoznawać języka swojego dziecka. I tak jak tylko mąż wyjechał mam wrażenie ze wszystko sie przekreca z córką do góry nogami, je bardzo długo, zasypia non stop przy jedzeniu wiec musze ja wybudzać bo potem jest głodna. Gdy już sie naje to zasypiać chce tylko na mnie na brzuszku, zeby mocno zasneła musi minąć min z pół godziny i wtedy próbuję ją do koszyka położyć żeby choc na chwile mieć wolne ręce. A zanim zdążę chwycić coś do jedzenia, iść do toalety i odciągnąć pokarm, mała już się budzi znów głodna... jestem już zmęczona i fizycznie i psychicznie bo ciągle mam wrazenie ze gdy mała płacze albo marudzi ze nie wiem jak jej pomóc i jak odczytać jej znaki.
Chciałabym wprowadzić jakiś choć mały schemat w nasze życie, aby zaznaczyć początek i koniec dnia, aby mieć konkretny czas wyznaczony na spacerki i na kąpiele ale wszystko na razie jest zupełnie przypadkową serią zdarzeń. Wiem ze to jeszcze bardzo wcześnie ale czasem zastanawiam się skąd ja znajde siłe i motywacje na nastepne tygodnie. Brakuje mi męża i jego silnego ramienia :(

Thursday 7 June 2012

Mały diabełek


Mały uparty diabełek nie daje nam spać :) Gdy już myślimy, że Zosia zaskoczyła nocny rytm i budzi się ładnie 3 razy w nocy, nagle nadchodzi noc kiedy wszystko znów wywraca  do góry nogami i nie daje rodzicom sie wyspać. No ale jak tu tego uparciucha nie kochać....




Dopisek: dziś ważona Zosia skoczyła z 3,7kg do 4,1kg. Nasz grubaśny mały diabełek!:)

Monday 4 June 2012

Ukochane stópki


Mogłabym je wiecznie głaskać, dotykać, całować i zachwycać się jakie są kochane:) taka faza świeżutkiej mamy:)
A Zosia i jej stópki mają już całe 2 tygodnie! przez ten czas przybrała na wadze, zaczęła częściej otwierać oczka i wkurzać się gdy nie zostaje przytulana. Jest przecudna. Wywróciła nasze życie do góry nogami, uświadomiła nam, że opieka nad takim maluchem nie taka prosta jak myśleliśmy. Wciąż oboje zaciskamy zęby i brniemy do przodu, tyle jest rzeczy których jeszcze nie wiemy i których dziennie sie uczymy. Tyle momentów w których ledwo starcza cierpliwości i samozaparcia. Ale życie bez naszej Zosi już nie byłoby tym samym. Teraz dumnie wychodzimy na spacery, z dzieciątkiem w nosidełku na tatusiowych ramionach, czując się kompletną i spełnioną rodziną. Nic się nie równa z tym uczuciem:)



Natomiast do mam które czytają te posty mam pytanie: jak to wygląda ze spaniem takiego maluszka? Nasza Zosia zasypia najchetniej karmiona, a zaraz potem w naszych ramionach. Gdy odłożymy ją za wczesnie to zwykle sie budzi i grymasi, gdy przysnie porządnie utulana to po odłożeniu do koszyka jeszcze długo potrafi spać. Problem w tym, że utulanie trwa dosyć długo i czasem nie można się nawet do ubikacji ruszyć, zastanawiam się czy ma sens uczyć czegokolwiek takiego maluszka i czy nie przyzwyczaimy ją za bardzo do zasypiania na rękach. Jak było u waszych noworodków z zasypianiem? zdaje sobie sprawe, że jest jeszcze malutka i potrzebuje mnóstwa ciepła i bliskości i nie ma problemu o ile wiem ze jest to faza przejściowa.

Dziś zaliczyliśmy wizytę gości - znajomych, którzy obdarowali Zosię misiem. Nie jest to zwykły miś- ma wszyste serduszko, metryke urodzenia, imie i można mu zmieniać ubranka. TU można obejrzeć stronę firmy która rozpowszechniła te misie na całą Wielką Brytanię. Przy zakupie misie wypychane są na oczach klientów i zszywane, można wybrać jak mają wyglądać i w dniu zakupu dostają metryke urodzenia z danym dniem. A w przyszłości dzieciaki mogą dokupywać stroje i akcesoria tak jak dla lalek. No więc nasz miś jeszcze nie ma imienia, może zostawimy Zosi możliwość nazwania go gdy trochę podrośnie.





Wczoraj kupiliśmy też pierwszą porządną zabawkę dla Zosi, jest super ma różne kolory, różną fakturę materiału, różne małe kształty i dźwięki. Na pewno jest bardzo stymulująca nawet już dla mniejszych dzieci, ale jeszcze Zosia musi do niej nieco podrosnąć. Zabawka na zdjęciu powyżej

Zakupiłam też chustę i będę ćwiczyć jej zakładanie dziś i jutro a potem wio! - w drogę - musimy ją wypróbować:))