Thursday 29 March 2012

Oh happy days!

Mąż dziś wraca sobie z kolejnej wyprawy a ja za to miałam bardzo milutki tydzień w pracy i poza pracą. Codziennie pojawiając sie rano wykrzykiwałam do swoich koleżanek "ostatni poniedziałek", "ostatni wtorek!" ...etc. Wiem ze na razie czuje sie podekscytowana zmianami jakie nas czekaja i dzidziusiem ale wiem tez ze bardzo szybko zaczne tesknic do 'starej' rzeczywistosci i starego poukladanego zycia glownie ze wzgledu na prace i ludzi z ktorymi pracowałam. Wiem ze bedzie mi ich brakować, a jescze bardziej bedzie mi brakować poczucia, że sie rozwijam i coś nowego zdobywam (zawodowo). Mam za to nadzieje, że macierzyństwo okaże się własnie tym motorem które doda mi skrzydeł i zaspokoi róznego rodzaju ambicje.

Wczoraj jeszcze spotkałam się z moją Litewską znajomą na krótka kawe, a pozniej z dziewczynami z pracy pognałam na film "The best exotic marigold hotel" - który bardzo polecam! Choc wydaje mi się, że część humoru i elementów satyry dojrzy się tylko znając dobrze zachowania Anglików jak i osób pochodzących z Indii. Z obiema grupami ludzi pracuje na codzień i uwazam ze połączenie tych dwóch światów w tym filmie wyszło naprawdę komicznie.
Dzis za to w pracy miałam dzień 'odwiedzin'. Najpierw przyszedł pozegnac mnie jeden z okulistów z któym współpracowałam ale głownie przez odległosc droga meilową i telefoniczną w biurze. Pózniej przyszła koleżanka z pracy która juz od roku jest na emeryturze, przyszła specjalnie mnie jescze zobaczyc przed nasza przeprowadzką do Swindon i zyczyc wszystkiego dobrego. A na koniec dziewczyny sprawiły mi wielką niespodzianke wreczajac ogromna kartke która wszyscy podpisali z zyczeniami oraz prezent w postaci pieniazkow na ktory wszyscy sie zrzucili. W sumie to wystarczy nam tyle aby wszystkie kosmetyczne drobiazgi :kremy, zasypki, pieluszki, płyny itd itd kupić. Wiec radosc moja jest ogromna, zwłaszcza ze to taki miły gest i dobrze jest czuć, że jednak te dwa lata pracy są docenione.

Jutro za to po pracy wyskakujemy jeszcze do restauracji, a potem padnę w koncu w wytesknione ramiona męża.

Aha no i moje motto życiowe z wyżej wspomnianego filmu:
"Everything will be ok in the end, and if it's not ok, it's not yet the end"

3 comments:

  1. Podoba mi sie to motto :)
    Tydzien boagaty we wszelkiego rodzaju niespodzianki- super! ja tez pamietam, jak wyczekiwalam tego ostatniego dnia w pracy, a jak juz nadszedl, na koniec mialam jedna wielka niespodzianke. Umowilam sie na herbe z kolezanka z pietra wyzej, kupilam dobre ciacha coby nam milo bylo. Zaszlam na gore, a tam cale moje biuro z balonami i dziesiatkami babeczek (kazda kobietka musiala upiec conajmniej 10sztuk). Omal nie urodzialm tam z wrazenia!
    A pozniej to juz byl tylko relaks :) Wygrzebywalam sie po 10 z wyrka, pozniej przymusowy ponad godzinny spacer, gotowanie obiadku itd... Baaaardzo milo wspominam ten czas!
    Tego tez i Tobie zycze! Relaksuj sie i nabieraj sily... to jedyny w swoim rodzaju czas! Korzystaj z chwili poki jeszcze jestes 2 w 1 :)
    Pozdrawiam cieplo!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dokladnie to co piszesz mam zamiar robić:) relaksowac się, spacerować, gotować i cieszyc sie kazda wolna chwilą. Oby tylko kapryśna pogoda dopisała:)
      A takie pożegnania w pracy sa takie miłe, dobrze sie je potem wspomina! pozdrawiam!!

      Delete
  2. Ech, ja dzisiaj tez ostatni dzień w pracy i zwolnienie do końca ciąży, a to jeszze niecałe 18 tygodni zostało! Ale szef wygania, w trosce o nasze zdrowie. Cóż... Poleniuchuję, ponadrabiam zaległości i wpadnę w nudę... Z bardiej przyjemnych rzeczy... wyczekuję! I nie mogę się doczekać Maleństwa, choć nie ujawniło się nam jeszcze. Może we wtorek się ujawni?! Wówczas wpadnę w szał zakupowania maluśkich rzeczy. Ściskam

    nie-pytaj-dlaczego

    ReplyDelete