Wednesday, 13 November 2013

Żyjemy, jesteśmy!!


Dziękuję za ostatnie dwie wiadomości na blogu! Tak wiem, zaniedbuję to miejsce, ale nie ma dnia abym o nim nie myślała, notki formułują się w głowie, tysiące myśli skłebia się w jeden wielki bałagan a ja nie potrafię z tego nieładu wyjść i coś składnego napisać. Do tego czasu jak na lekarstwo.
Oglądam notki blogerek na bierząco! Komórka strajkuje i choć pozwala oglądać posty to nie pozwala już zostawiać komenarzy pod nimi. Także wiem jak się ma Miłkowa Bułeczka i Pączuś, co u Mandarynkowego Antosia, Kasinej Zosi, Emilki i Helenki czy Wojtusia oraz co u  wielu innych blogowych dzieciaczków.

Cel na najbliższe dni to nadgonić zaległości codziennymi notkami bo TYYYLE się nazbierało.

Dziś będzie o Zosi, o tym jak się rozwija i jakim cudownym człowieczkiem się staje.

Za nami 17 miesięcy, już prawie 18stkę w domu mam. I jak na 18stkę przystało charakterek już coraz bardziej uformowany, własne zdanie na topie, samodzielność obnosi się pełną gębą, słowo 'nie' bardzo modne a i dyktować modę dziecko próbuje.

Ze słowek mamy:
mama
tata
baba (babcia)
Elsie (koleżanka)
oko
da
nie
tak
yeah (tak po angielsku:D)
no (nie po angielsku)
apple (jabłko)
Alfie (kolega)
oo-ooo (jak coś spadnie albo coś przeskrobie)
mniam na jedzenie

I pare pojedynczych słowek,które przy różnych okazjach powtórzyła po nas.
Do tego Zosia pokazując zwierzątka wydaje odgłosy : żabki, kaczki, rybki, kotka, pieska, małpki, lwa, owieczki i węża.

Rozwija się ekspresowo. TAk jak czytam i u innych mam blogowych, zaskakuje mnie codziennie tym jak rozumie moje polecenia. Czasem od niechcenia powiem coś w stylu, odłóż ten śliniaczek spowrotem na krzesełko i tak też się dzieje, zdziwienie moje wielkie! Komunikujemy się coraz lepiej.
Zabawy i spacery stają się bardzo kreatywne.

Od zbierania kamyczków i skakania po kałużach, po wyklejanie karteczek w domu, malowanie farbkami, zabawa kasztanami, mazanie wodą po stole i zabawa naklejkami.

Samodzielność niestety przyniosła też początki buntu i próby wyrażania własnego 'ja'. Niestety głównie przez jęki i dramatyczne kładzenie się na ziemię z płaczem włącznie. Do tego 'NIE' i uciekanie przede mną. Ale dyscyplina poszła w ruch i muszę powiedzieć, że jakoś dajemy radę. Łatwo nie jest, ale zawsze sobie powtarzam, że kluczem do sukcesu jest konsekwentne postępowanie i nigdy się nie łamię. Widzę, jak Zosia mnie obserwuje, jak sprawdza co chwile granice i sprawdza jak daleko może się posunąć. Wiem, że trzeba już teraz dziecku cierpliwie świat tłumaczyć i pomagać odróżnić dobre od złego. Wyznaczam reguły, których się trzymam i staram się uczyć jej powoli dyscypliny i konsekwencji własnych czynów.

Z technicznych rzeczy Zosia śpi pięknie 12 godz w nocy od 19 do 7 rano. Od 7 do 8 puszczamy jej bajeczki i dajemy zabawki do łóżeczka i jeszcze mamy godzinę snu. Kocham nasz ranny system. Wiem, że o wiele przykładniej byłoby tulić się rano wspólnie w łóżku, wspólnie się bawić czy turlać po łóżku, ale ja za żadne skarby świata nie zwleke się z łóżka na dodatek w dobrym humorze gdy za oknem jeszcze szarzeje!

Je chętnie. Pożera posiłki albo łapkami albo je samodzielnie łyżeczką jak stary weteran. Nad widelcem jeszcze nie pracowałyśmy. Oczywiście ma ulubione potrawy i warzywka których zwykle nie tyka. Nigdy się nie zrażam, nigdy nie naciskam, zawszę chwalę za to co zjadła i na razie problemów mamy niewiele, chyba, że przy chorobie - wtedy zero apetytu. A i są dni gdy jest bardziej wybredna i odmawia jedzenia ale wtedy wyciągam ją z krzesełka i tłumaczę, że albo z je obiadek/kolację albo nic innego nie ma bo mamusia nic innego nie ugotowała. Sukces gwarantowany.

Teraz z wizytą jest babcia i ciocia, zabierają Zosię na spacerki, bawią się, uczą, pokazują, karmią, kładą spać i widzę jak moje dziecko kwitnie i rozwija się coraz bardziej z minuty na minutę.

Jesteśmy wielkimi szczęściarzami!

Tych, którzy dotrwali do końca tego posta raczymy zdjęciami - uwaga jest ich masa! ale w końcu mamy miesiąc do nadgonienia!




Pierwsze przebranie halloweenowe:D







A między nami blogerkami - żyrafka czeka na przygarnięcie!! obwód głowy 40 cm, ewentualnie mogę dorobić nową większą:)



A jutro będzie o chorobach, bo niestety to nasza udręka ostatnio.

Wednesday, 16 October 2013

No to ruszamy!!

Oficjalnie ruszam z masowa produkcja czapeczek:) dopoki zima trwa i dopoki te wszystkie cudenka moga przyozdabiac glowy naszych pociech.

Na razie nie ide jeszcze tak daleko jak logo i nazwa dla mojego biznesiku, wszystko na razie robie z przyjemnosci w wolnych chwilach, czasem pare zamowien sie zdarzy i wtedy szydelko smiga w ekspresowym tempie aby dostarczyc czapusie na czas.
Dwa zamowienia juz wykonane, z czego jedno mozna podziwiac na blogu Kasi, mamy cudownej Sahry.
Kasiu - cudowne zdjecia!

Dzis zamowilam pierwsze ulotki... takie zupelnie handmade jak i moje czapeczki, prosto z serca:) jakie to ekscytujace!!
Wszystkie ponizsze czapeczki sa mojej wlasnej roboty.



Dodam do bloga równiez podstrone na ktorej mozna obejrzec rozne wzory i kolorystyke. Do kazdej czapeczki mozna samemu dobrac kolorki jak i rozmiary, jestem otwarta rowniez na wszelkiego rodzaju wyzwania!

Piszcie kochane czekam na zamowienia.

Mam rowniez pytanie, czy ktos ma jakas dobra porade na zmiane szablonu na blogu, zalezy mi na nowym szablonie, ktory odzwierciedli bardziej charakter mojego bloga oraz to czym sie zajmuje. Chcialabym moc dobrac wlasne tlo i zdjecia. Nie mam pojecia o  stronach internetowych, szukalam szablonow, ale wszytkie sa juz wykonczone. Czy ktos sie na tym zna i moglby piomoc??

Tuesday, 8 October 2013

Czapusi cd.

Kochane załączam kolejne zdjęcia swoich dzieł i parę projektów w przygotowaniu.

Chętnych proszę zgłaszać się bezpośrednio na agnkilar@googlemail.com. Zosia uwielbia swoją czapusię:)










Sunday, 6 October 2013

Czapusia, torebeczka, kasztany i ostatnie promyki słoneczne


Cudowne popołudnie same dziś z Zosią spędziłyśmy.
Najpierw park i zabawa na świeżym powietrzu w cieplutkim jeszcze słoneczku a potem pokolacyjny spacerek, zbieranie kamyczków, gonienie kotka, wypychanie torebeczki kasztanami i wiele innych.
Przy okazji obiecane zdjęcia moich szydełkowych wypocin:









Jeżeli ktoś faktycznie jest zainteresowany czy torebeczką czy czapeczką, to proszę pisać:) oczywiście kolorki można samemu dobrać. chętnie podejmę się wszelkich wyzwań. W przygotowaniu inne wzory, szkoda, że dobra nie jest nieco dłuższa!!

Szydełkowe twory

Z nowości wzięłam się za szydełkowanie. Zaczęłam gdzieś ponad tydzień temu.

Dzisiejsze tego rezultaty:




Bardzo głęboko rozważam sprzedawanie, w szczególności czapeczek, można oczywiście robić różne wzory i kolorki. Niedługo zaprezentuję zdjęcie Zosi w czapeczce. Ciężko ująć zdjęcie uciekającego Zosinka w czapeczce.

Torebeczkę Zosia pokochała od razu i pakuje do niej różne rzeczy w domu albo kasztany gdy jesteśmy na zewnatrz.
Zobaczę gdzie ta mała pasja mnie zaprowadzi...

Thursday, 26 September 2013

Zwężona czasoprzestrzeń


Właśnie tak się ostatnio czuję - jakby doba zamykała się jedynie w 12 godzinach i przez te dwanaście godzin pukt co do godizny, minuty i sekundy mamy swoje ustalone obowiązki, w między czasie staramy się wyspać po to aby wstać i znów zacząć koło codzienych czynności. Poniedziałek zamienia się w piątek w ciągu paru następnych kilku godzin...

Plan dnia wygląda ostatnio następująco:

7-8 pobudka (Zosia spędza jeszcze sobie godzinkę po pobudce w łóżeczku gdy my dosypiamy)
8-10 ogarnianie siebie, ogarnianie Zosi, wspólne śniadanie, zabawa, dokańczanie obiadu
10-12 poniedziałek i wtorek- plac zabaw, środa i czwartek playgrupa, piątek kółko muzyczne w bibliotece dla dzieci
12 szybki powrót i jeszcze szybsze odgrzewanie obiadu, Zosia już zwykle wtedy wisi na mojej nodze postękując z głodu
12:30 -14:45 drzemka Zosi - ja wtedy ogarniam mieszkanie, przygotowuję jedzenie dla Zosi na wieczór, pakuję swoje jedzenie do pracy, przygotowuję ciuchy do pracy i odpoczywam
15 - zabieram Zosię do opiekunki i lecę na swój autobus
15:20 - 21.30 - w drodze do pracy, w pracy i w drodze z pracy.
17:00 Zosia u opiekunki je kolację (angielskie 5 o'clock afternoon tea...)
18:00 mąż odbiera Zosię, bawią się w domu
18:30 kąpiel Zosi i spanie o 19
21:30 - 23-24 mąż bądz ja gotujemy obiad na następny dzień (ni jak nie dałabym rady całego obiadu następnego dnia przygotować), mąź sprząta i układa zabawki po Zosi, zmywa naczynia, sprząta kuchnię, myje butelki, ogarnia łazienkę po kąpieli. Ja po powrocie ogarniam to co zostało do zrobienia


W ten sposób dzień upływa tak szybko, że nie sposób się nawet obejrzeć.
Czasu na bloga nieraz nie starcza a nie raz po prostu chęci nie ma. Na prośbę męża, zbieram się w sobie i obiecuję dla siebie i dla Zosi dalej prowadzić te zapiski. W następnym wpisie będzie o mnie o tym co mi dodaje skrzydeł i o tym co mi te skrzydła ciągle podcina.

Tu parę słów o opiekunce.
A raczej opiekunkach.... tak bo teraz są już dwie panie. Jedna, ta z która zaczęlismy miesiąc temu ma Zosię trzy dni w tygodniu, pozostałe dwa będzie miała nowa opiekunka. Nasza pierwsza pani ma również starszego chłopczyka pod opieką i stwierdziła, że w te dni nie wyrabia i poprosiła abyśmy mogły się za kimś innym rozejrzeć. Przyznam, że mam wrażęnie, że stale nam coś staje na drodze. Na szczęście udało się po wielu telefonach i rozmowach z wieloma osobami - znalazłam przemiłą opiekunkę o rzut kamieniem od naszego domu. Zosia miała już u niej jedną sesję godzinną i bardzo dobrze to przyjęła. Za tydzień zaczynamy już na stałe.
Naszą pierwotnie znalezioną opiekunkę Zosia uwielbia. Cieszy się już w domu gdy mówię, że do niej pójdziemy. Jak tylko wypuszczę ją z wózka od razu biegnie do drzwi, albo łapie za kamyki przed jej domem i zupełnie pochłania się zabawie. Choć żegnam ją i macham wcale nie reaguje na to, że odchodzę, jest przeszczęśliwa w nowym miejscu. Codziennie razem o ile pogoda pozwala wychodzą albo na plac zabaw, albo do parku albo do biblioteki. A gdy siedzą w domu opiekunka stara się czas umilać rzeczami takie jak pieczenie babeczek, malowanie farbkami albo gra na instrumentach. Super nam się dziecko przez to rozwija, narzekać nie morzemy, a Zosia widać, że super się tam czuje. Dodatkowo pomimo moich obaw nawiązała super kontakt z synkiem opiekunki i razem bawią się bez żadnych wojen.

A praca?
Jak to praca... opłaca rachunki. Nie jest to szczyt moich marzeń, godziny doskonale funkcjonują w zgodzie z naszym codziennym planem ale dla mnie osobiście są beznadziejne, padam na twarz po dniu spędzonym z dzieckiem i w pracy, szczególnie ze w domu jesteem dopiero o 21.30. Ostatni bus wlecze się do domu 40minut... Szczytem moich obecnych marzeń jest własne małe autko. Ale na to nas obecnie nie stać.
Ludzie są różni i mili i wstętni, jak to w życiu bywa choć zwykle jest sympatycznie i dużo śmiechu. Telefony nigdy nie milkną, godziny szybko mijają i na szczęście nie można się nudzić.

A na koniec nasz nowy nabytek, nie wiem kto był bardziej podekscytowany ja czy Zosia;)









Kupione na ebayu za jakies 1/4 ceny. I dziecko znikło na jakąś dobrą godzinę mocno zajęte:)

Sunday, 15 September 2013

Co u nas - w zdjęciach

Cicho tu u nas ostatnio.

Zaglądam codziennie, podczytuję innych, codziennie układam w głowie plan na kolejny post i codziennnie nie znajduję wystarczająco siły aby cokolwiek skrobnąć.

Nie czuję się ostatnio najlepiej, myślę dużo i wiem, że muszę dużo rzeczy zmienić aby przerwać ten niekończący się krąg niezadowolenia. Trzeba w sobie dużo siły znaleźć na choćby małe zmiany i malutkie decyzje, i to rozmyślanie i zamartwianie się innymi naszymi problemikami odsuwa stale na dalszy plan przyjemności takie jak ten blog.

Zosieńka cudowna, wymarzona i zachwycająca. A oto nasze ostatnie tygodnie w skrócie zdjęciowym - oczywiscie jedyna bohaterką Zosia;):

















A tu pare zdjęć uchwyconych Canonem w domu:









Jak widac po ubraniach pogoda coraz chłodniejsza, prawdziwa jesień przyszła a wraz z nią zimno, ciemno i deszczowo. I spać mogłabym całymi dniami...