Thursday, 11 April 2013

PPK


Tym razem na czas, a nawet przed czasem!



 A'la mini gołąbki dla Zośki w przygotowaniu

Efekt końcowy, kapusta zamiast do zawijania posłużyła nam jako poszatkowany składnik pulpecików.

 Żyrafka ze skalą, do odmierzania wzrostu dziecka, kupiona w SH.

Mini gołąbeczki z sosikiem pomidorowym tuż przed ochoczym skonsumowaniem:)

 Nowy nabytek - plecak ze stelażem do noszenia Zosi na plecach.

Moja kolacja

Drzemka

Zosina kolacja

Nasza kolacja

 Ostatnio cel każdego wyjścia na zakupy:)

Ciekawe ile zdołam na raz napchać chrupek do buzi...

Aaaale fajny zwierz!

Wednesday, 10 April 2013

Nasz dzień i postępy

Czasu brak!
Brak czasu na własnego bloga, na podczytywanie blogowych mam i komentowanie. Niby 'siedzę' w domu i powinnam mieć tony wolnego czasu ale jakoś przekornie mam wrażenie, że czasoprzestrzeń coraz to bardziej zacieśnia się dookoła mnie z każdym dniem.

Dawno już nie pisałam o tym jak spędzamy dnie z Zosią a to przecież zmienia się z miesiąca na miesiąc.

Pobudka zwykle ok 7:30 rano. Gdzieś przed 8 wyczołgiwujemy się z mężem z łóżka (Zośka gada do siebie i bawi się misiami w łóżeczku przez ten czas). Wiadome rzeczy : przewijanie, ubieranie, poranna toaleta. Ok 8:30 śniadanko Zosi i moje, bo zwykle potem już nie mam czasu.
O 9:30 kładę Zosię na drzemkę. Czasem zasypia od razu, czasem gada sobie i śpiewa jeszcze z pół godziny. Do niedawna spała ok 1,5 godz przy pierwszej drzemce, ostatnio tylko 40min. Staram się podczas jej pierwszej drzemki poćwiczyć z Ewką. Pobudka, chwila zabawy i zwykle spacerek połączony z zakupami i ewentualną wizytą na huśtawkach (hit sezonu!). Powrót do domu, zabawa, obiadek ok 12:30 - 13 i godzinna gdzieś wspólna zabawa i wygłupy. O 14 kolejna drzemka tym razem zwykle już dłuższa. Po 15 pobudka, mleczko i zabawa do 18. Zwykle wtedy też zaliczamy kolejny spacer przed kolacją.
Ok 18 kolacyjka, kąpiel i w łóżeczku przed 19. W nocy Zosia albo sama nad ranem wczesnym się budzi na karmienie jedno albo my ją z budzikiem w ręku karmimy. Ktoś może pomyśleć, że zwariowaliśmy, ale zauważyłam, że jest to jedyny sposób aby nam do normalnych godzin rannych pospała. Przez ostatnie dwa miesiące się to sprawdza więc kontynuujemy.

I tak to w skrócie wygląda.

Dnie upływają nam coraz weselej, bo dziecko nasze zaczęło być zaczepne. Pokazuje kiedy i jak chce się bawić. Zwykle chowanie się i pojawianie znienacka oraz zabawa w podchody wywołuje lawine śmiechu. W życiu nie sądziłam jak szybko takie dzieci wszystko łapią.

Zosia nauczyłą się już pięknie stawać, podciąga się dosłownie gdzie się tylko da i z radością obserwuje nasze domowe życie na stojaka. Zaczęła też leciutko stawiać kroczki przy meblach gdy chce np czegoś dosięgnąć.


Zaczęła się też tak super podśmiewać, kiedy to wygina głowę do tyłu i śmieje się tak niby zalotnie.


Pięknie łapie już w dwa paluchy jedzonko jak i paprochy z ziemii. Przewraca w rączkach każdy interesujący przedmiot i obraca się często ze zdziwieniem na buźce do nas z zapytaniem "eeeeee??", zapewne oznaczjącym "co to jest? doczego służy?".


Bardzo ładnie bawi się przeróżnego rodzaju małymi przedmiotami które można gdzieś umieścić/wrzucić. I tu królują magnesy na lodówkę i małe pojemniczki, które próbuje wrzucić albo do torby albo do plastikowej miski w kuchni. Z prawdziwych zabawek do łask wróciła żyrafa do której wrzuca się kuleczki i ktore staczają się potem po zjeżdzalni do okoła. Tym razem Zosia zręcznie już obiema rączkami wrzuca kulki prosto do paszczy żyrafy a nie tak jak wcześniej bezpośrednio na zjeżdzalnię. Reszta zabawek stoi w kącie i czeka na lepsze czasy:) Poza tym w ruch poszedł palec wskazujący, którym wskazywane są interesujące rzeczy, zjawiska i ludzie. Ludzie, a w szczególności inne rzeczy to wciąż najbardziej porządane "obiekty zabawy":D

A ja powolutku przygotowuję się do świętowania roczku Zośki. Nie mam pojęcia kiedy ten czas zleciał.
Codziennie patrząc na rozwój naszego dziecka zastanawiam się jak udało nam się stworzyć coś tak idealnego. Zupełnie osobiście i własnoręcznie (:D) ulepiliśmy takiego cudownego małego człowieka, który codziennie zaskakuje mnie ogromem emocji, wyjątkową osbowością i niegasnącym entuzjazmem do poznawania świata.

Sunday, 7 April 2013

Niezwykła niedziela


Pisałam już na blogu o dwóch Polkach, które poznałam - matkach córeczek w wieku Zosi. Dziś jedna z tych dziewczynek obchodziła roczek, był to też tym bardziej wyjątkowy dzień dla niej i rodziców, bo dziś była też chrzczona. Zostaliśmy zaproszeni na tą uroczystość w kościele jak i na przyjęcie w domu. Było super. Cały dzień poza domem, cały dzień wśród Polsko-Angielskich przemiłych gości (partner mamy Elsie jest Anglikiem). Zosia zachwycona buszowała wśród rozpakowywanych prezentów i porozrzucanych papierów. Strasznie lgnie do ludzi i nie marudzi tyle co w domu, gdy jest wśród nieznajomych. Ewidentnie wszystko ją intersowało do tego stopnia, że czasem wyraczkowywała z pokoju zapominając sprawdzić czy my w ogóle z męzem jesteśmy w pobliżu... ot takie towarzyskie dziecko nam się trafiło. Do tego jak tylko pies się pojawił to już w ogóle dziecko nam wsiąkło... Zdjęć robiłam niewiele, czekam na te bardziej profesjonalnie.

Ale wspaniale i rodzinnie dzień spędziliśmy! Dodatkowo wiosna do nas chyba cichutko zapukała i słoneczka w ten weekend nie zabrakło!







Friday, 5 April 2013

Jestem, żyję :)


Zabieg zajął niecałą godzinkę łącznie z całym podłączaniem do aparatury i wybudzaniem.

Nasłuchałam się o wielkim bólu przy siadaniu i chodzeniu itd (szycie mniej wiecej zbliżone do szycia poporodowego) ale niczego takiego nie doświadczam. Już wzięłam prysznic i czuję się bardzo dobrze. Zresztą po porodzie gdy mnie szyli też nastraszyli, że pewnie długo nie będę siedzieć na 'czterech literach' i boleć może. A ja i siedziałam od początku prawidłowo i nie odczułam nawet żadnego dyskomfortu. Zaczynam podejrzewać, że zakończenia nerwów wcale nie dotarły u mnie do "tej strefy":D

Za to zrobiłam błąd i nażarłam się jak jaskiniowiec po powrocie do domu (a to był już wieczór) bo taka przeraźliwie głodna po całym dniu głodówki byłam. I w efekcie całą noc nie przespałam tak mnie mdliło i dopiero rano jedzenie znalazło szybkie ujście...  powinni wspomnieć, aby nie najadać się za bardzo po znieczuleniu ogólnym ehhh.

Thursday, 4 April 2013

Spacerowo


Zrobiło się u nas znośnie, coraz cieplej i słonecznie tylko wiatr bardzo dokucza. Wykorzystuję okazję do spacerów gdy tylko mogę. Do tego zmiana czasu sprzyja wczesno wieczornym spacerkom w mietku:


Dziś mam termin zabiegu w szpitalu. Będę miała wycięty kawałek luźnej skóry pozostałej po szyciu po porodzie, trzymać kciuki bo znieczulenie ogólne będzie!
Będę tęsknić przez tych pare dni po do naszej zwykłej - niezwykłej codzienności.