Bobas znów coś nie w formie. Pewnie podłapała przy okazji jakiegoś wirusa. Dwa razy dziś wymiotowała a do tego dołączyłą mocna bigunka. Nie nadążałam ze zmianą pieluch. Ciekawe co noc przyniesie i następny dzień.
Kleił się ten mój Hobbit do mnie mocno dziś, chwilka przy zabawkach i dłuższa chwila na rączkach. Słodko teraz się wtula. Od jakeigos czasu świadomie się prztula a gdy coś dolega albo jest nie tak to kładzie główkę na ramieniu i mocno mnie obejmuje i wtula się całą sobą.
Odstawiłam więc sprzątanie i gotowanie na bardziej sprzyjający dzień i tuliłyśmy się dziś ile wlezie. Modlę się, aby szybko przeszło i abym ja tego nie podłapała. Mąż od soboty na delegacji, jutro wieczorem wraca, wolałabym abym do jutra wieczora byłą w dobrej formie, bo nie wiadomo co jutro nas czeka.
Do tego oczywiście niechęć do jedzenia, a mój chuderlak i tak niewiele waży i wizja jeszcze mniejszej wagi nieco przerażająca jest.
A ten tydzień poza dzisiejszą niedyspozycją minął tak szybko. Myślałam, że bez męża będzie się dłużyło. Ale dzięki kilku już znajomym osobom jakie tu poznałam czas przeleciał jak jedna chwila. W weekend odwiedzili mnie po kolei koleżanka Japonka z córeczką śliczną - trzy dni młodszą od Zosi. Jej tatuś jest Brytyjczykiem i piękne cechy ich mała po nich odziedziczyła.
O a tu BLW metodą japońską:):
A potem sobie mała ten makaron wsysała pomagając rączkami:)
W niedzielę odwiedził mnie znajomy jeszcze z liceum, który też całkiem niedaleko na emigracji się osiedlił. Bardzo fajną fale załapał z Zosią i super razem się bawili.
A reszta tygodnia spędzona na spotkaniach ze znajomymi mamami tutaj na miejscu, na wspólnych spacerkach i kawce w kawiarni. We wtorek pojechałam na cały dzień z Zosią do miasta, musiałam coś załatwić, przy okazji zaliczyłyśmy obiadek w kawiarni i pochodziłyśmy po sklepach. W drodze powrotnej w autobusie Zosia wymęczona zasnęła.
Zdecydowanie wolę szybki tryb życia i zapełniony tydzień różnymi wyjściami. Ciężko mi psychicznie dłużej niż jeden dizeń w domu albo z dala od ludzi spędzić tak jak teraz - ostrożnie aby nikogo wirusem nie zarazić.
Ze zniecierpliwieniem czekamy na tatusia!!
mój chory pysiak
U nas to samo - biegunka i wymioty wczoraj w nocy. Zdrówka i oby szybko wirus dał za wygraną!
ReplyDeleteżycze żeby mała wracała do zdrowia, najdorsze te wirysy co z dwururki łapią , 3majcie się
ReplyDeletezdrowia!
ReplyDeletedużo gotowanej marchewki.
mam nadzieję, że noc spokojna była.
Zdrowka!!!
ReplyDeleteMoze za sprawa tatusia, Zosia ozdrowieje :)
Zdróweczka dla malutkiej!
ReplyDeleteOby to nie był rotawirus :(
ReplyDeleteTrzymam kciuki
I moje pochorowane:/ narazie tylko katar, ale jaki dokuczliwy:(
ReplyDeletezdrowia!!!
Całkiem dobrze chorutek wygląda :)) A bobas jedzący pałeczkami świetny :DD
ReplyDeleteZdrówka dziewczynki!
Zdrówka :) Sama nie cierpię chorowania, więc rozumiem niechęc do wszystkiego w takim stanie :)
ReplyDelete