Thursday 7 March 2013

Cykl "Z życia emigranta na wakacjach w ojczyźnie"


Dziś wizyta u dentysty (trzecia już od przyjazdu), na poprzednich wizytach i tych grudniowych również (nie nie mam tylu zębów do leczenia -ciągle upierdliwa i ta sama plomba wyskakuje:D) było mnóstwo perypetii poczekalniowych. Chodzimy też z mężem do tego samego gabinetu juz od lat, także i tym razem utrwaliłam się w pamięci personelu bardzo wyraziście.
Jednej rzeczy nigdy nie zniosę, a jest to bezsensowne czekanie w poczekalni, gdy spotkanie jest o umówionej wcześniej godzinie, w gabinecie prywatnym gdzie ze spokojem zostawić mogłabym całą miesięczną wypłatę i gdy przylatuję z jakieś 10min wcześniej z wywalonym językiem. I tym razem oczywiście się nie zawiodłam - trzech pacjentów przede mną a zegar nieubłaganie wskazuje godzinę wizyty. Rozmawiam więc grzecznie z panią recepcjonistką i tłumaczę, że mi się bardzo spieszy, w domu dzidzius czeka a ja się na konkretną godzinę umawiam. Pani sympatyczna ale tłumaczy, że niewiele może zrobić. Przychodzi lekarka, zauważa mnie w poczekalni, zerka na parę po mojej lewej, zerka na gościa po mojej prawej i szybko decyduje, że para poczeka chwileczkę a gościu i tak był spóźniony na własną wizytę więc tymbardziej sobie poczeka i tym sposobem znajduję się w gabinecie na czas. Myślicie cud?? o nie!! Wbiłam się po prostu mocno lekarce w pamięć ostatnim razem gdy zadzwoniłam i wytłumaczyłam jak bardzo nie doceniam faktu, że trzeba swoje odczekać i odstać w prywatnym gabinecie oraz że "miało nie boleć, a bolało jak cholera" - nie mogłam być zapomniana!! (na szczęście dentystka z poczuciem humoru i w efekcie zagadałyśmy się na temat naszych dzieciaczków).

Sutuacja w tramwaju
- nr 1 : ścisk jak nie mogę, jeden na drugim, rzucam się żeby pomóc kobiecie wózek wnieść pod te giganto-schody (nawet atletyczne nastolatki mają problem wspinać się po nich do tramwaju), pani oczywiście nie zostaje przepuszczona na miejsce przeznaczone dla wózków i kisi się biedna z wózkiem w tym tłoku przyklejona do pasażerów siedzących. Przypałętała się do niej babcia, nie mając już 'gołej rurki do chwycenia' sięga zatem po uchwyt wózka tej młodej kobiety, chwyta się go drapieżnie i tak zasekurowana odbywa całą podróż... wyraz twarzy tej młodej matki był bezcenny!
- nr 2 : jak wyżej ścisk straszny. Przystanek, ludzie pchają się do wyjścia, Ci stojący przy drzwiach nie mają się gdzie posunąć, a ci wysiadający starają się utorować sobie drogę. Nie zawiodłam się i tu! Odzywa się w tłumie starsza kobieta i biadoli, że "ludzie, co wy sie tak pchocie, tu nikt nie mo miejsca, co jo się przeca nie ulotnie nagle, co tak sie pchocie!" (przypominam, że przebywam na Śląsku)
- nr 3 : tutaj kupuję bilet u motorniczego. Tzn wcześniej zaszłam do kiosku, żeby nie przepłacać w tramwaju ale OCZYWIŚCIE zostałam powiadomiona przez niezbyt-miłą-panią, że PRZECIEŻ biletów nie ma bo nie dowieźli! No tak, nie wiem czemu mi to do głowy nie wpadło. Maszyny do kupowania biletów brak, znaczy postawili jedną na jakieś 15 przystanków, zatem braki są odczuwalne, a do kiosków bilety zwyczaj mają nie dojeżdzać. Myślę sobie, trudno kupię u motorniczego. Wchodzę proszę uprzejmie o bilet, normalny w jedną stronę (nauczona doświadczeniem, że każdy chce mi połówkę wcisnąć), i tu zaskoczenie kolejne. Pytanie brzmi "A chce poni taki tańszy czy taki droższy", szczęka mi opada, mózg gwałtownie wykonuje pracę umysłową ale do niczego mądrego nie dochodzę to odruchowo odpowiadam, że ten tańszy na co na-wpół-bezzębny przemiły pan odpowiada "No, nojlepiej, bo wie poni, oni teraz ceny podnieśli, ale jo dolej mam te tańsze to poni sprzedom!" :))))


A że cykl to coś co się w przyrodzie z reguły powtarza, to będzie ciąg dalszy! Mam więcej tego !


Acha żeby było jasne - ja naprawdę lubię swój ojczysty kraj:) ze wszystkimi wadami i zaletami.

9 comments:

  1. Koooooocham Cię Poooolsko ;P

    ReplyDelete
  2. Dobrze, że u mnie nie ma tramwajów :)
    Fajnie tam macie:)

    ReplyDelete
  3. ehhh tak kocham przygody komunikacyjne:) nie ważne czy to na Śląsku czy na Warmii wszędzie jest tak samo tylko gwara inna:)

    ReplyDelete
  4. haha! Wspomnienia bezcenne!!!
    Chce wiecej ;)

    ReplyDelete
  5. teraz nie ma róznicy czy to państwowe czy nie kolejka jest... hehe dobre opowieści tramwajowe :)

    ReplyDelete
  6. jakiś czas temu trafiłam na Twojego bloga - który prowadzisz rewelacyjnie. Fajnie, że pomimo urlopu w Polsce i obowiązków przy Zosi często dodajesz nowe wpisy, które czyta się rewelacyjnie! Ten dzisiejszy strasznie mnie rozśmieszył! pozdrawiam

    ReplyDelete